Pyrkon, Pyrkon i po Pyrkonie, czyli krótka relacja
Eh, ile się działo... Wraz ze swoją grupą wybyłam z rodzinnej mieściny ku Poznaniowi pociągiem, co zajęło nam zaledwie 3,5 godziny, czyli całkiem sprawnie. Po opuszczeniu pociągu, w którym siedząc w dziewięć osób w ośmioosobowym przedziale, było bardzo gorąco, acz niemniej wesoło. Pozdrawiam pewną parę sobowtórów PewDiePie'a i jego dziewczyny (O.o), o bardzo podobnym poczuciu humoru i dziękuję za wspólną podróż ^^. Następnie po problemach z orientacją w terenie i przydużą ilością zbędnych przez wszechobecny gorąc kurtek i bluz, z pomocą screena z google mapsów, wraz z koleżanką udałyśmy się ku pierwszemu celowi naszej podróży, a mianowicie ku hostelowi. Jednak, jak się okazało, cała grupa, z którą miałyśmy nocować wciąż czekała na odebranie kluczyka. Poznań, Pyrkon, wiadomo, że wszędzie kolejki. Pokoiki bardzo przyjemne i przestronne i po zostawieniu w nich bagaży, wspólnie wróciliśmy na konwent. Okazało się, że tylko my dwie nie mamy jeszcze wykupionych wejściówek, ale kolej