Posty

Wyświetlanie postów z 2014

Święta

Na wstępie chciałabym przeprosić za moją ostatnią nieobecność, jak również poinformować, że od drugiego dnia Świąt do zapewne drugiego stycznia nie będę mieć dostępu do komputera -> więc w tym okresie nie pojawią się kolejne posty :( Już dziś, jako, że zapewne jutro nie będę miała czasu (ach, przygotowania :D), chciałabym Wam życzyć pogodnych świąt Bożego Narodzenia spędzonych w rodzinnym gronie, dużo prezentów, braku problemów z wywalającą się choinką ;), pomysłów na kreatywne życzenia, dużo przyjaciół, powodzenia w pracy, w nauce, w dążeniu do celów, spełnienia marzeń, jak również i samych marzeń, wspaniałego sylwestra i tak dalej... Mogłabym wymieniać jeszcze długo... ;) Hmm... Święta to w sumie temat wałkowany co roku na tą okazję. Jakoś dzisiaj, w przeddzień Wigilii Bożego Narodzenia nie wiem co napisać. Zwyczajnie czuję, że jeśli coś napiszę, to straci to swój sens, jako, że zostało to powiedziane już tysiące razy. To trochę głupie uczucie. Dlatego poza życzeniami zwyczajnie

Pierwszy Bardzo Poważny Tekst w Internetach Mój. ~ Kage - Sama

"Pierwszy Bardzo Poważny Tekst w Internetach Mój. Na wstępie pozwolę sobie wspomnieć niedawną sytuację, jaką miałam parę tygodni temu w szpitalu. Na sali byłam najmłodsza, siedemnaście lat, a wokół same staruchy - ze dwadzieścia lat każda miała co najmniej! No i se rozkminiałyśmy o rządzie, NFZcie, reklamach w telewizji i innych plagach. I w którymś momencie palnęłam o obrazku Kobiety-Ślimaka (Mistrzyni Ma Mentorka). Tego o zerwaniu związku. Chodziło o to, że bycie samemu to ból taki, że jak w nocy leżysz i nogi ci wystają z łóżka, to ich nawet nie przykrywasz. Olewasz Potwora Spod Łóżka czy inne Paranormal Activity. No ale jak to powiedziałam... To se od razu pomyślałam "oż kretynko, totalna utrata szacunu na dzielni, jak nic zjedzą mi mienso z obiadu (poniekąd tamte obiady przepyszne były, więc gra warta świeczki), będą sikać w mój kubełek na siki (badanie) i lecorze coś wykryjom i pójdem na stół i mnie potnom i będę wyglądać jak emo i umrem na wstyd...!!!".

Filozofia filozofią, a zupa stygnie, czyli o rodzinnych obiadkach.

Nieraz pewnie zdarzało Wam się zasiąść do obiadu w gronie babć, dziadków, wujków, ciotek, kuzynostwa i całej czeredy innych mniej lub bardziej z Waszym drzewem genealogicznym powiązanych ludzi. Jak to od wieków w zwyczaju, zostają podane pierwsze dania, a wesoła ferajna rzuca się w wir rozmów. Na pierwszy ogień idzie polityka. Omawianie stany krajowej gospodarki, czy kontrowersyjnych zachowań polityków jest powszechne chyba nie tyko w naszej ojczyźnie. Temat wydawałoby się został przewałkowany wzdłuż i wszerz, tak, że bardziej się już nie da, ale o dziwo, 59 powtórzenie tej samej kwestii wciąż się nie nudzi, pomimo, że rozmawiający, omawiali swoje opinie na ten temat już na kilku poprzednich spotkaniach. Cóż. Tak bywa. Polityka widać wcale nie jest taka nudna, jak ja ją widzę. Albo może jest nudna, ale uzależnia. Ciężko stwierdzić, bo wychodzi na to samo.

Potwory

Albo raczej potworzy, jeżeli brać pod uwagę to że owe istoty mają wyższy iloraz inteligencji od przeciętnych mobów z MMORPG. Albowiem owe istoty są ludźmi. Zainspirowana artykułem o psychopatach w "Focusie", pewnym artykułem do przeczytania  tutaj , okładką książki którą dostałam na klasowe Mikołajki (Jack Ketchum "Dziewczyna z sąsiedztwa"EDIT : Recenzja do przeczytania tutaj ), oraz opisem tejże książki, a także własnymi tekstami, których jednak ie będę tu zamieszczać, bo wszyscy komentujący mój blog je znają... Chyba, że zdarzy się ktoś spoza Forum, to wtedy zawsze mogę podać linka. (A na razie nie ma co se psuć reputacji moją nędzną pisaniną xd.), postanowiłam wstawić ten oto post.

Homo sapiens i ewolucja

Witajcie po kolejnych kilku dniach mojej nieobecności! ;) Dużo się nie pozmieniało, to znaczy testy są, kartkówki są masa wszystkiego jest, a ja jednak wracam na bloga, by raz na jakiś czas coś tu napisać. (Gahh, trza ogarnąć ten licznik wejść xd) Dzisiaj będzie znów trochę przemyśleniowo o sensie istnienia, bądź jego braku. Znaczy braku istnienia. Brak sensu został przewałkowany wzdłuż i wszerz i ciężko powiedzieć, co jeszcze można dodać. W końcu i tak trzeba przyznać, że podstawowym sensem istnienia jednej grupy istot żywych jest stać się pożywieniem dla innej grupy istot żywych. Do tego chyba żadna wiara się nie przyczepi no chyba, że ktoś nie wierzy w istnienie bakterii... Albo sałaty. Roślinka też żywa w końcu. Ale zostawmy sałatę i bakterie, i przejdźmy do człowieka. Co człowiek może osiągnąć? (Tu, na Ziemi, nie zagłębiając się w życie pozagrobowe, bo o tym, z tego, co pamiętam już pisałam i nie ma sensu się powtarzać. Jak kto chce dyskutować o życiu po śmierci i ogółem o religi

Idą Święta

Do Świąt coraz bliżej. Najlepiej to widać po centrach handlowych obwieszonych świecidełkami wzdłuż i wszerz, tak że można by było ich używać jako ostrzeżenia dla samolotów. Ogółem dla mnie samej ten okres nie jest najprzyjemniejszy. Z jednej strony bowiem powoli zaczynamy czuć atmosferę świąt, już myślimy o rodzinnych spotkaniach, tradycyjnych dwunastu potrawach i równie tradycyjnych kłótniach przy ich przygotowaniu, ale z drugiej strony staje życie. W moim wypadku szkoła i ściśle z nią związany koniec semestru. W skrócie oznacza to mniej więcej tyle, ze roboty mam po czubek głowy i ledwo się wyrabiam. Ale, jak obiecałam, będę grzecznie pisać. Wracając do tematu Świąt.  Każdy, pomimo tradycji obchodzi je na swój sposób. Jedni zabierają się za prezenty od razu, inni czekaj na pierwszą gwiazdkę, lub aż skończy się posiłek. [Gahh... Nie ma o jak pisać opublikowanego posta... xd] Tradycje tez z roku na rok ulegają zmianie. Ja sama chciałabym Was zapytać, jakie są Wasze tradycje Świątecz

Córka Czarownic

Obraz
Witajcie! Zacznę pieśnią Jacka Kaczmarskiego "Mury", która równocześnie będzie przypomnieniem tematu z kilku poprzednich postów, a mianowicie patriotyzmu, równocześnie wprowadzając w klimat wspomnianej w temacie "Córki Czarownic". Miało być fantasy. Będzie. Będzie i magia, i czary, i czarownice. Jednak fabuła tej książki skupia się na czym innym. "Córka Czarownic" to opowieść o dorastaniu i poznawaniu samego siebie. Już od dawna chciałam ją zrecenzować, bo to naprawdę książka warta uwagi (choć czytałam ją jako lekturę jeszcze w podstawówce), ale jakoś nie mogłam się za to zabrać. Teraz macie okazję poznać trochę to dzieło zmarłej przed dziesięciu, właściwie jedenastu laty Doroty Terakowskiej. Na samym początku poznajemy dziecko. Dziecko płci żeńskiej, żeby nie było. Owo dziecko mieszka ze starszą kobietą, która się nim opiekuje, troszczy się o nie i ogółem stara się, by owemu dziecku niczego specjalnie nie brakowało w tych trudnych czasach. Problem

Czas

Od razu tak tematycznie przepraszam za długie nie pisanie :(, ale miałam wielki nawał roboty związanej z kończącym się semestrem (wciąż mam) i ledwo wyrabiam. No cóż. Żeby Wam jakoś umilić ten zawalony testami okres postaram się pisać przynajmniej raz na tydzień. W tym tygodniu powinna się też pojawić pierwsza recenzja książki. W ankiecie wygrał gatunek fantasy, a że takich książek na mych półkach nie brakuje, to powinnam się wyrobić stosunkowo szybko ;) Teraz drobna dygresja na wspomniany w temacie temat. Czas. Czas to pojęcie względne. Popatrzmy na przykład na gwiazdy. Miliardy lat świetlnych od nas właśnie powstała sobie gwiazda. Ale sorry. Możesz się gapić całe życie w ten punkt, ale i tak tego nie zobaczysz, bo światło tej gwiazdy dotrze na Ziemię dopiero po owych miliardach lat. Zakładając, że Ziemia wciąż będzie istnieć. Tak optymistycznie. A teraz sytuacja dajmy na to ze średniowiecza. Weźmy takiego rycerza. Koń + kupa żelastwa + biedny człowieczyna, pewnie często z miną "

Miasto 44

Obraz
I w końcu macie swoją wyczekiwaną recenzję :D <Tum tum tum tum!> Spoiler time! Zwolnione tempo. Widać filiżankę przemierzającą kuchnię.  Potem akcja wraca do właściwej prędkości, Stefan (Józef Pawłowski) uchyla się przed naczyniem, a to roztrzaskuje się o ścianę. Widzimy rozhisteryzowaną matkę Stefana, wściekłą na syna za to, że idzie w ślady ojca. Widzimy jej wściekłość, ból, rozpacz. Dokładnie odwzorowane emocje. Razem z nią wyczuwamy niebezpieczeństwo.  Chcemy uchronić to, co jest dla nas ważne, ale owo „coś” wymyka nam się z rąk. W jej wypadku był to syn, który dołączył do Powstańczych Sił Zbrojnych i w ten sposób postawił swoją przyszłość przed wielkim znakiem zapytania. Taki właśnie jest Stefan. Główny bohater Miasta 44. Chce walczyć o swój kraj, o wolność, pomimo zamartwiającej się o niego matki i małego braciszka. Przynajmniej taki jest do momentu, w którym zaczyna się prawdziwa walka. Nic zresztą dziwnego. Prawdziwe niebezpieczeństwo zmienia każdego. Poznajemy

Pałacyk Michla

Obraz
Pałacyk Michla, Żytnia, Wola Bronią jej chłopcy od "Parasola" Choć na "tygrysy" mają visy To warszawiaki, fajne urwisy są!

Wolność

Z góry przepraszam za ostatnią przerwę, ale miałam dużo roboty, między innymi zorganizowanie zbiórki dla mojego zastępu.<Nie umiem zrobić krzyżówki w Wordzie :(> Przygotowując się do zajęć czuję się jak nauczyciel... To... Dziwne... Ale jakoś się z tym uporałam, teraz tyko wydrukować materiały ;). Wolność. Coś, co znamy, mamy na co dzień i jest pozornie normalne. Nie musimy kryć się z bronią w okopach i dzień w dzień walczyć ze stresem, o życie własne, swoich bliskich. Ale nie wszędzie tak jest. Są wciąż zakątki świata, gdzie toczą się wojny i giną ludzie. Podobnie z naszą historią bywało różnie. Przypominają nam o tym takie dni, jak 11 listopada, który jest już w najbliższy wtorek. Nie powinniśmy tego lekceważyć. Jak mówi tekst jednej z pieśni, śpiewanych przez nas z tej okazji: "Wierzyli w nas, bądźmy im wierni. Jesteśmy wolni, nie możemy być bierni." Ten czas powinien skłonić nas do refleksji, co jeszcze powinniśmy zrobić, by nie zmarnować tego, co umożliwiły nam po

Curry

A dzisiaj tak z innej bajki. Będzie o jedzeniu. Jakoś tak dzisiaj wyszło, że za dużo składników nadających się na normalne jedzenie w domu nie było, ale okazało się, że w szafce było curry. No to dalejże w internet szukać przepisów. Wzięłam pierwszy lepszy. Curry z kurczakiem. Jako, że kurczak był, zamiennika szukać nie musiałam. Gorzej z resztą składników, które jak się okazało były wydziwione na maksa i nijak ich w kuchni znaleźć nie było można. Cebula, pomidor i fasolka jakoś się znalazły, reszcie trzeba było wynaleźć substytut. Albo po prostu nie dać nic. Wielu przypraw nie znalazłam, sok z limonki zastąpiłam cytryną, a musztarda do mojego domu wstępu nie ma, więc do mojego curry też nie.I tak się zaczęło. Jako, że ja z kucharzeniem za wiele wspólnego nie mam, curry po mojemu wyglądało tak, że wszystkie składniki w naraz znalazły się na patelni i eee gotowały się na niej.... Bo w końcu patelnia to taki spłaszczony garnek, nie...? Starając się nie przypalić mieszanki curry, warzy

Dzisiaj (*Wczoraj) byłam w kinie. Było bardzo fajnie.

Obraz
Tą notkę miałam wstawić wczoraj, ale jak pisałam w komentarzach, wynikły pewne komplikacje i tak oto jest dzisiaj. I tu pojawia się ein Problem... Polegający w sumie na tym, że właściwa recenzja i przemyślenia pojawią się za tydzień, zapewne 12, gdyż na notkę o "Mieście" został wyznaczony konkurs. W ramach zadość uczynienia z góry informuję, że całość ma mieć około 1 str A4, więc trochę sobie poczytacie ;) Ogółem wrażenia pozytywne (u mnie przynajmniej). Dużo akcji, krwi i tak dalej. Na tyle dużo, że aż przebolałam to, że film był romansidłem. I to w dodatku romansidłem, w którym dwóch głównych bohaterów przez pół filmu zachowuje się jak zombie... To znaczy mówi tylko wtedy, kiedy musi, patrzy się na widza tym swoim tępym/przerażonym/owładniętym furią wzrokiem i ogólnie nie zachowuje się jak człowiek w pełni władz umysłowych... Aż mi się przypomina jedna z moich postaci... Zostawiając na boku bohaterów zombie, pierwsza połowa filmu, jeszcze przed właściwą akcją, była c

Zaduszki

Dzień przemyśleń, dzień zastanowienia, kiedy pytanie "Jaki jest sens życia?" (Pozdrowienia dla Das Zwei Fische Theater ;)) nabiera większego znaczenia. No bo tak: Nasz ziemski cel w dużym uproszczeniu sprowadza się do stania się pożywką dla bakterii (Co zresztą czynimy już za życia), albo w jeszcze mniej jednostkowo, to do przyspieszenia topnienia lodowców, wycięcia drzew, powiększenia dziury ozonowej i innych zmian w ekosystemie. No i tu zaczynają się pierwsze dywagacje na temat wiary, których wczoraj jakoś nie miałam ochoty rozpoczynać... Eh... No dobra, teraz też nie chcę... Wiara jest zbyt osobistym tematem, żeby wprost rozpoczynać o niej dyskusje, tak po prostu... Dlatego <płynne ominięcie tematu>. Każdy w coś wierzy, niezależnie czy chce, czy nie... Nawet, jeżeli jego wiara polega na pozornym braku wiary, to jednak wciąż się w coś wierzy... Zawiłe te tematy, no... Miałam zejść na inny, ale jakoś nie idzie... Dobra. Spróbujmy od tej strony: Skoro wiara jest, z za

Dzień Wszystkich Świętych

Obraz
Oprócz nadziei, że i nasi bliscy zmarli są już świętymi (ci dalsi również), chciałabym przekazać Wam kilka najlepszych zdjęć z nocnej panoramy cmentarza:

Biegnij, chłopcze, biegnij

Obraz
Miało być o książkach, a pierwsza będzie recenzja filmu. No cóż. Zacznę od tego, że film oglądaliśmy w średnio komfortowych warunkach, a mianowicie w klasie. Myślę jednak, że nie umniejszyło to zbytnio jego walorów. Ogółem film oceniam jako bardzo dobry (Pomimo, że osobiście nie przepadam za filmami o tematyce wojennej :/ ). Skoro już mam pisać klasykiem ze szkolnej ławki, to niech już będzie to dobrze wszystkim znane "Od ogółu do szczegółu". Na pierwszy ogień pójdzie sceneria, w której wręcz się zakochałam. Przeplatające się pory roku, pola, lasy, wioski... Piękne. Muzyki nie ocenię, bo zwyczajnie się nie znam. (Tak, Kage. To apo Twojego komentarza ;)) Scenariusz, jako, że na podstawie prawdziwej historii Yorama Friedmana, to specjalnie się czepiać nie będę, chociaż sposób przedstawienia historii, pomimo akcji, która mniej więcej w połowie filmu zaczyna nabierać tempa, powoli robi się zbyt przewidywalny, co niestety działa trochę na niekorzyść. Trzeba jednak przyzn

Mól Książkowy

Kolejny post na moim blogu nie zacznie się od dywagacji o dziewczynkach i pamiętniczkach, choć do tego pewnie kiedyś też wrócę. Dzisiaj chciałabym opowiedzieć o trochę o sobie. Właściwie to będzie o książkach, a konkretnie o tym jak zostałam nałogowym "czytaczem" tychże form literackich fizycznie składających się z papieru, tuszu i jeszcze trochę papieru na okładkę. Książki towarzyszyły mi właściwie od zawsze. Czytano mi je, pokazywano obrazki. Później było trochę więcej czytania, a mniej obrazków. W każdym razie książka była. A to do obiadu, a to z nudów, różnie. Później przyszedł czas na podstawówkę i pierwsze próby samodzielnego czytania. Oj, to szło już opornie... Długie godziny spędzone nad odcyfrowywaniem maleńkich, nic nie znaczących znaczków sprawiały, że tego nie cierpiałam. Preferowałam wówczas rodzica z grubym tomiszczem, robiącego za lektora audiobooków. A jednak nauczyć się czytać trzeba, prawda? Ale jak, skoro żadna z lektur nie jest na tyle odpowiednia, by j

Witajcie!

Dawniej małe dziewczynki zaczynały pisać od "Drogi pamiętniczku...", robiąc w ten sposób pierwszy krok do spisania swojej historii na papier. Później pamiętnik lądował w szafie, za łóżkiem, albo w innym równie nieprzewidywalnym miejscu i mała dziewczynka zapominała o swoich pierwszych próbach opisania czegoś, co nie byłoby wymuszone przez z góry narzucony temat. Mijały dni, tygodnie, lata a mała dziewczynka powoli stawała się dużą dziewczynką i kiedyś w końcu nadchodził dzień by odnalazła swoje dawno zapomniane dzieło i załamała nad nim ręce. Takich dziewczynek było wiele i pewnie narodzi się jeszcze nie jedna. Blog, który właśnie czytacie, to pośrednio próbą stworzenia takiego alternatywnego pamiętniczka, tyle, że nie w klasycznej dziecięcej formie "Dzisiaj byłam w kinie. Było bardzo fajnie.", lecz po prostu, częściowo dla funu ;). Będę opisywać książki, filmy, seriale, a także podróże, czy po prostu przemyślenia. Jeżeli interesuje Was jakiś temat, chętnie podejm