Filozofia filozofią, a zupa stygnie, czyli o rodzinnych obiadkach.

Nieraz pewnie zdarzało Wam się zasiąść do obiadu w gronie babć, dziadków, wujków, ciotek, kuzynostwa i całej czeredy innych mniej lub bardziej z Waszym drzewem genealogicznym powiązanych ludzi. Jak to od wieków w zwyczaju, zostają podane pierwsze dania, a wesoła ferajna rzuca się w wir rozmów.
Na pierwszy ogień idzie polityka. Omawianie stany krajowej gospodarki, czy kontrowersyjnych zachowań polityków jest powszechne chyba nie tyko w naszej ojczyźnie. Temat wydawałoby się został przewałkowany wzdłuż i wszerz, tak, że bardziej się już nie da, ale o dziwo, 59 powtórzenie tej samej kwestii wciąż się nie nudzi, pomimo, że rozmawiający, omawiali swoje opinie na ten temat już na kilku poprzednich spotkaniach. Cóż. Tak bywa. Polityka widać wcale nie jest taka nudna, jak ja ją widzę. Albo może jest nudna, ale uzależnia. Ciężko stwierdzić, bo wychodzi na to samo.
Z drugiej strony stołu sypią się opowiastki o wszelakich dolegliwościach starzejących się ludzi. Nie, żebym miała za złe, że o tym opowiadają. W końcu dzięki temu pośrednio rozwija się medycyna, ale jednak... No, najprzyjemniejsze to nie jest, kiedy z jednej strony bombardują Was polityczna nawałnicą, a na drugą nie ma o ciekać, bo gadanina o lekach jest chyba jeszcze nudniejsza.
Ale cóż. Co to lubi. Jedni lubią politykę, drudzy leki, a cierpią na tym ci, którzy nie umieją się przystosować. Jak ja na przykład. Gorzej, jak ktoś łaskawie raczy się mną zainteresować. "A jak tam w szkole?" ~ Pytanie znienawidzone chyba przez każdego ucznia. "Jeszcze mnie nie zabili... Chyba" - Aż chciałoby się odpowiedzieć.
Życie ucznia jest jakie jest. Poradzić na to specjalnie nie możemy. Ciekawam co na to biedne dzieciaki, którym kochani rodzice zafundują przerwę świąteczną w szkole, bo sami do pracy wychodzą. Szczęście, że i ja nie muszę, bo jeszcze tylko łóżka wstawić, i bym miała internat. Miło, że przynajmniej moja wychowawczyni (Za co z całego serca dziękuję :D) wywalczyła nam brak lekcji przy okazji testów próbnych. inaczej chyba poważnie zaczęłabym się zastanawiać, co oni zrobili z moim łóżkiem? No bo jednak sorry, ale dziesięć godzin dziennie w szkole + ogarnianie w domu prac domowych, testów, kartkówek i całej masy innych rzeczy jest czymś, czego nawet młody organizm na szeroką skalę nie ogarnie.
Ale wracając do obiadów, bo przecież o nich miało być. Rodzinne obiady to rzecz nader ciekawa, ale równie nudna. Można się wynudzić godzinę, albo i dłużej, nim w końcu padnie na jakiś interesujący nas temat, ale warto poczekać. W końcu okazja by porozmawiać o czymkolwiek w dzisiejszym świecie zdarza się rzadko. Wszyscy są zabiegani i nie mają czasu by odsapnąć, a takie rodzinne spotkania są idealna chwilą, by w końcu odsapnąć. Dlatego powinniśmy z nich korzystać, ilekroć nadarzy się okazja. W końcu nigdy nie wiadomo co przyniesie jutro.
Piszę o tym dlatego, że powoli zbliża się czas świąt. Wigilia świąt Bożego Narodzenia jest chyba najpopularniejsza w Polsce datą na rodzinne spotkania. Chociaż ten temat jest chyba aktualny o każdej porze roku ;).

Komentarze

  1. E tam, ja nie mam kiedy się znudzić, bo zazwyczaj mam kwadrans zanim banda kilkulatków nie zechce, żebym się z nimi bawiła.
    Rzeczywiście zwykle zaczyna się od polityki, ale u mnie kończy się na historii. Przy okazji Wielkanocy bodajże powstała wielka kłótniodyskusja, o tym, czy na przestrzeni wieków bardziej zagrażali nam Niemcy czy Rosjanie. Chyba ze dwie godziny to ciągnęli xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dyskusje o historii przy stole? To by było zbyt piękne...
      U mnie zazwyczaj rozmowy schodzą na tematy dotyczące członków rodziny o których nie miałam wcześniej pojęcia. I generalnie, cała młodsza część rodziny (czyt. ja) ucieka. Jak najdalej.

      Usuń
  2. O boziuniu jak ja nienawidzę rodzinnych obiadów... Zawsze staram się zniknąć i wtopić w krzesło. Gadanie o niczym jest jedną z najgorszych rzeczy ever... :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Rodzinne obiady? Nie wiem, byłem tylko dwa razy w życiu, a i to bez szczególnego zwracania uwagi na cokolwiek.
    A co do filozofingu: Ten kawałek o powszechnym zabieganiu aż się prosi o rozwinięcie w innym tekście.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Witaj! Zapraszam do komentowania ;)

Zobacz też

Powiew lat dziewięćdziesiątych, czyli rąbanka z morałem ~ Recenzja by Kage - Sama

Dlaczego nie mam autorytetów?

Szacunek - słowo tabu

Top 20 seriali ~ ranking Kage

in memoriam

Ideologia LGBT

Historie z życia wzięte part 2

Alee... Ale wolność słowa!

Jak podawać heroinę - "Xena Wojownicza Księżniczka: Sezon 2"

Córka Czarownic