Dlaczego nie mam autorytetów?

Przez okres ostatnich kilku miesięcy w związku z niemiłościwie nam panującą epidemią COVID-19, wsiąkłam w internetowe społeczności jak pewnie wielu z Was i mam w związku z tym pewne dość ponure przemyślenia. Kultura internetowa ewoluuje w zastraszającym tempie. Jeszcze kilka lat temu nawet w internecie byliśmy zamknięci w swoich małych grupkach na forach internetowych, portalach społecznościowych czy komunikatorach. Teraz jednak przy komunikatywnej znajomości języka angielskiego, lądujemy w prawdziwej globalnej wiosce. Każdy, nawet z drugiego końca świata jest na wyciągnięcie ręki (w stronę smartfona, a jakże ;) ). Taki otwarty świat oprócz wielu plusów, ma też swoje niedostrzegane wcześniej, ogromne minusy z którymi musimy się zmagać.
Dziś postaram się omówić dwa takie zjawiska, które w połączeniu dają dość wybuchową mieszankę.

Rozdział 1. Wszystkie problemy świata na mojej głowie

Globalna wioska nie tylko łączy ze sobą ludzi o różnym pochodzeniu czy poglądach, wywleka też na światło dzienne problemy z jakimi się zmagają. Problemy wielu kultur i narodów.
Dawniej poznanie trudnych tematów wiązało się z przeczytaniem książki czy obejrzeniem filmu. Jednak gdy przewinęły się napisy końcowe, wracało się do domu i swojego życia z błogą myślą, że temat nas nie dotyczy.
Te czasy już minęły. W dobie facebooka, youtube'a, twittera, gdzie każda treść spotyka się z widoczną dla wszystkich reakcją widowni... Dokument o rasizmie nie jest już tylko godzinną opowieścią. Trwa na dal poprzez setki, tysiące podobnych historii w sekcji komentarzy. Historie osób, które przeżyły gwałt, przymusowe małżeństwo, pobicia motywowane nienawiścią... Ożywają gdy możemy porozmawiać z ich autorami. Ożywają setkami głosów, gotowych walczyć o swoje. Skrzywdzonych ludzi są miliony. Ludzie różnych kolorów skóry, różnych orientacji, płci, kultur, religii, poglądów, ludzie o różnym statusie materialnym, ludzie z zaburzeniami i niepełnosprawnościami. W dobie internetu ciężko jest się od ich bólu odciąć. I choć chcielibyśmy pomóc ten ból zmniejszyć, nie udźwigniemy całego świata na swoich barkach. Czasem tego wszystkiego jest po prostu za dużo i dla własnego zdrowia psychicznego należy odpuścić.

Rozdział 2. Przekleństwo idoli

Od dziecka uczono nas, że autorytety są ważne. Że powinniśmy mieć kogoś, kogo będziemy podziwiać i na kim się wzorować. Jednak w tym naszym podziwie dla dokonań danej osoby często zapominamy, że autorytety to tylko ludzie. Podnoszenie ludzi na piedestał ma bolesne skutki zarówno dla tych podniesionych, jak i dla podziwiających.
Dzisiejsze czasy sprawiają, że nawet niewielcy, niszowi twórcy stają się celebrytami na rangę światową. Obserwujemy każde ich słowo. Muszą być idealni, bo takie mamy o nich wyobrażenie. Bo przecież ich dzieła były idealne. W świetle reflektorów widać jednak każdy najmniejszy błąd z mikroskopową precyzją. A przecież jesteśmy ludźmi. Każdy z nas popełnia błędy, inaczej ciężko byłoby nas ludźmi nazwać. Czy to głupi żart, czy nieprzemyślane działania z młodości - nikt z nas nie jest idealny. Dlaczego więc wymagamy tej idealności od innych?
Żyjemy w czasach, gdy pozbawiony smaku żart, o rasistowskich konotacjach wrzucony, na twittera może kogoś pozbawić pracy. Żyjemy w czasach gdy drobne potknięcia wracają do potykających się z siłą huraganu. A przecież potykający się nic się od nas nie różnią oprócz tego, że ich potknięcia widzi cały świat, a nasze (jeszcze) nie. Trzeba uważać na słowa, by przypadkiem nikogo nie urazić, bo inaczej traci się podziw innych ludzi. Taki podziw jest jednak szkodliwym zjawiskiem sam w sobie. Stawia bowiem nierealistyczne oczekiwania wobec tak naprawdę zwykłych ludzi, co buduje niezdrową dynamikę między twórcą a odbiorcami. (Podobnie się ma też sprawa z walczącymi o swoje prawa mniejszościami, od których wymaga się perfekcyjnego wizerunku, co jest zwyczajnie nierealistyczne)
Oczywiście nie chcę tu zdejmować z twórców odpowiedzialności za swoje czyny, a jeśli zrobią coś naprawdę nie tak to zawsze istnieją odpowiednie środki prawne by się sprawą zająć. Jednak chciałam zwrócić uwagę na standardy, jakich wymagamy od twórców i polecić Wam zastanowienie się, czy te standardy nie są aby zbyt wysokie oraz czy nasza reakcja na złamanie standardu nie jest przesadzona. Życzenia komuś krzywdy, śmierci, upublicznianie prywatnych informacji nigdy nie są ok, niezależnie co zrobił twórca.
Czy możemy być źli na twórców ze względu na ich błędy? Jasne! Dobrym sposobem na przekazanie swojego niezadowolenia jest konstruktywna krytyka (Z szacunkiem! Po drugiej stronie monitora też jest człowiek, który to wszystko czyta ;) ), a gdy twórca popełnia rażące błędy regularnie (mimo ich wytknięcia przez społeczność <Rowling>), wystarczy po prostu zrezygnować z wspierania danej osoby. Takie podejście jest zdrowsze dla wszystkich, bo skrzywdzone osoby nie muszą stykać się z treściami budzącymi negatywne emocje, spirala nienawiści się nie nakręca, a twórca traci pieniądze przez okrojony zasięg.

Komentarze

Zobacz też

Powiew lat dziewięćdziesiątych, czyli rąbanka z morałem ~ Recenzja by Kage - Sama

Szacunek - słowo tabu

Top 20 seriali ~ ranking Kage

in memoriam

Ideologia LGBT

Historie z życia wzięte part 2

Alee... Ale wolność słowa!

Jak podawać heroinę - "Xena Wojownicza Księżniczka: Sezon 2"

Córka Czarownic