Posty

Wyświetlanie postów z 2015

O życiu

Tak bardzo ulotna sprawa, że nie wiadomo co o nim powiedzieć. Czym jest? Kim my jesteśmy? Co będzie później. Takie pytania dręczą ludzkość od zawsze, wciąż z tym samym skutkiem. Możemy tylko tworzyć nowe mity, teorie obalane w coraz krótszych odstępach czasu. Może i tak jest lepiej? Może lepiej nie mieć pewności co nas czeka? A jednak ludzie wierzący ją mają, każdy odpowiednio do swojej religii. Czyja prawda jest bardziej prawdą? Pozwolę sobie nie odpowiadać na to pytanie, nie miało by to zresztą większego sensu, stworzyłoby tylko burzę, której nie chcę wywoływać. Nie teraz. Kiedy przed laty umarła mi babcia byłam jeszcze małą niewiele rozumiejącą dziewczynką. Pamiętam, że przestraszyłam i uciekłam z kościoła, gdy było wystawienie trumny. Rozumiałam, że babcia nie wróci, no bo jak. Została zakopana w trumnie w dole z ziemią. Nikt tego przede mną nie ukrywał, byłam na pogrzebie. Czy później rozmyślałam o śmierci? Wielokrotnie. Raczej nie w związku z babcią, ale po prostu. Kiedyś, w po

Powrót do dzieciństwa, czyli czas nadrobić te wszystkie lata bez telewizora.

Czasem znajduje się takie "smaczki". Stare bajki, się w dzieciństwie chętnie oglądało, kreskówki, seriale... Teraz jest tego masa. Za czasów mojego dzieciństwa było ich mniej, a moich uszu sięgało tylko to, o czym z wielką ekscytacją opowiadali koledzy z klasy... Do dziś zapamiętałam, że gdy byłam w nauczaniu początkowym, popularny był jakiś serial  surykatkach bodajże z Animal Planet... Kreskówki jakoś mi umykały. Po przywędrowaniu do gimnazjum jakoś tak się okazało, że to, że wszyscy na nowo rozmawiają o kreskówkach z dzieciństwa, wymieniają się opiniami, oglądają ponownie... A ja stoję jak ten słup i tylko "....No... Bo ja nie miałam telewizora i tak..." Czasami słyszę na to odpowiedź w stylu "To trzeba było oglądać w internecie." Yhym. Tak. Na pewno oglądałabym coś, o czego istnieniu nie miałam pojęcia. Na pewno.

Indyjski Jezus kocha wszystkich - "Xena Wojownicza Księżniczka: Sezon 4"

"Indyjski Jezus kocha wszystkich - "Xena Wojownicza Księżniczka: Sezon 4" Bogowie, ile to ja się na tym sezonie nie męczyłam. Dobre odcinki leciały jak woda, złe ciągnęły się jak guma w majtkach... Ech. No ale obejrzałam... Prawie. Zacznijmy jednak od początku. Na zacząteczek kwestia zwykle najciekawsza, czyli bohaterowie. Głównie antybohaterowie. Ares, Olimpowi niech będą dzięki, nie pokazywał swej zarośniętej twarzy, a Callisto (niemal) nie występowała, toteż pojawiły się trzy kobietki walczące o tytuł Pierwszej Antagonistki. Walka jednak nie jest wyrównana. Już od epizodu pierwszego poznajemy Alti, złą szamankopodobną czarownicę z interesującymi mocami przywoływania złych wspomnień i z ich pomocą wywoływania obrażeń. Okej, fajna moc, całkiem przyzwoita gra aktorska... I tyle. Nudna postać, bez... No, bez tego czegoś! No i genialny schemat "schwytaj swego najgorszego wroga -> uwięź go w NAMIOCIE -> nie przeszukaj go i daj czas, by magiczną henną

Parę drobnych ogłoszeń

Ostatnimi czasy na mej półce pojawiło się całkiem sporo nowych książek do przeczytania. Od razu po Pyrkonie zabrałam się za kolejna część cyklu "Pieśni Lodu i Ognia", "Kryształy Czasu" wstępnie zamierzam czytać w wakacje, a tym czasem doszyły mi do przeczytania dwa sporych rozmiarów tomiszcza "Kronik Amberu" (znaczy doszły mi jeszcze przed Pyrkonem, ale ćśś...). Teraz muszę się zebrać i machnąć jeszcze parę recenzji serialów, co je miałam wstawić jeszcze na początku kwietnia, a tu Kage już chyba zapomniała się dopominać, coby powstawiać te jej recki... Jakoś ostatnio nie ogarniam zbytnio, wybaczcie... Będę się lepiej starać. No, trzymajcie za mnie kciuki i komentujcie. Recki komentujcie. ;) To mi pomoże się wziąć w garść i znów coś napisać. Eeh... Za leniwa się ostatnio zrobiłam. Czas wrócić tutaj i trochę się podzielać.  Ankiety takiej jak zwykle nie będzie. Zamiast tego wypiszę tu tytuły książek, które chcecie, bym przeczytała i zrecenzowała. Pojawią s

Magia Kąsa - Czyli wbrew pozorom odpoczynek od czarnosiężników

Tą książeczkę poleciła mi koleżanka, co chwilę przytaczając co ciekawsze fragmenty i sytuacje. Kiedy dostałam ją w swoje łapki do przeczytania, okazało się, że to jest to, czego potrzebowałam. Czarnoksiężnik okazał się być na tyle męczącą książką, ze odpoczynek był wskazany. Chwyciłam więc za "Magia Kąsa" (jak odmienić ten tytuł? O.o) Ilony Andrews i zagłębiłam się w stronice pełne liter. Już od samego początku historia Kate, najemnej zabójczyni potworów i wszelakich istot magicznych o umięśnionej sylwetce i problemach finansowych, wciągnęła mnie i zafascynowała. Chociażby problemy kobiety, która w natłoku pracy nagle poznaje ułamek znaczenia określenia "życie prywatne".

Pyrkon, Pyrkon i po Pyrkonie, czyli krótka relacja

Obraz
Eh, ile się działo... Wraz ze swoją grupą wybyłam z rodzinnej mieściny ku Poznaniowi pociągiem, co zajęło nam zaledwie 3,5 godziny, czyli całkiem sprawnie. Po opuszczeniu pociągu, w którym siedząc  w dziewięć osób w ośmioosobowym przedziale, było bardzo gorąco, acz niemniej wesoło. Pozdrawiam pewną parę sobowtórów    PewDiePie'a i jego dziewczyny (O.o), o bardzo podobnym poczuciu humoru i dziękuję za wspólną podróż ^^. Następnie po problemach z orientacją w terenie i przydużą ilością zbędnych przez wszechobecny gorąc kurtek i bluz, z pomocą screena z google mapsów, wraz z koleżanką udałyśmy się ku pierwszemu celowi naszej podróży, a mianowicie ku hostelowi. Jednak, jak się okazało, cała grupa, z którą miałyśmy nocować wciąż czekała na odebranie kluczyka. Poznań, Pyrkon, wiadomo, że wszędzie kolejki. Pokoiki bardzo przyjemne i przestronne i po zostawieniu w nich bagaży, wspólnie wróciliśmy na konwent. Okazało się, że tylko my dwie nie mamy jeszcze wykupionych wejściówek, ale kolej

Czarnoksiężnik z Archipelagu

Czyli obawiam się, że wyrastam z fantastyki. Przynajmniej tej dla młodego czytelnika. Nie jest to pierwsza książka, przez którą ciężko mi było przebrnąć przez zbyt prosty język, jakim była pisana. I poprzez prosty język nie mówię tu o lekkim stylu pisarskim, z którym możemy się spotkać również czytając książki dla starszego czytelnika, lecz... Brakowało mi kilku rzeczy, które w niniejszej recenzji postaram się zawrzeć.

Trochę o tym jak wiedzie się biednym ludziom przed testami.

Moja nieobecność tutaj przedłuża się i przedłuża, a ja nijak nie mogę się skupić, coby machnąć coś dłuższego. Teraz jednak się bardzo staram i może coś z tego wyjdzie. Przez ostatni miesiąc zmagałam się ze szkołą, konkursami i przeróżnymi zagadnieniami, a na swoje usprawiedliwienie mogę dodać jedynie, że udało mi się dostąpić tytułu finalisty z kuratoryjnego z biologii.Teraz znów wiosenne porządki, święta się zbliżają, w sumie są już od wczoraj, bo Wielki Czwartek jednak jest to święto na pamiątkę ustanowienia Kapłaństwa i Eucharystii, w każdym razie w większości polskich i zagranicznych rodzin pewnie też, aż wrze od sprzątania i porządkowania i pieczenia i czegokolwiek tam jeszcze. (Zgaduję, że dzisiaj mogło  być jeszcze gorzej). Cieszę się, że jednak znalazłam chwilkę, coby w tym całym zamieszaniu wrócić na bloga i życzyć Wesołych (białych) Świąt :) "Białych" napisałam w nawiasie, bo u mnie przestało padać wczoraj i liczę, że do najbliższej zimy śnieg nie wróci... Pozosta

Śmiech przez łzy ~ Recenzja 3 sezonu "Xeny Wojowniczej Księżniczki" by Kage - Sama

"Śmiech przez łzy - "Xena Wojownicza Księżniczka: Sezon 3" Sezon trzeci połknęłam szybciej, niż się spodziewałam. I z dużą, niemal niezakłóconą przyjemnością. Nareszcie pojawiła się fabułka! Niezbyt wprawdzie rozwinięta, ale... Cóż, idźmy po kolei. Na pierwszy ogień dramatis personae. Ku mej najwyższej rozpaczy Joxer stał się pełnoprawnym członkiem obsady, toteż jego tępa twarz towarzyszy nam niemal przez wszystkie epizody. Na szczęście jedynie odrobinę mniej często w wydarzeniach uczestniczy pewna szalona wojowniczka... Tak, panie i panowie, Callisto żyje i ma się dobrze wpychając grającą ją Hudson Leick na miejsce Renee O'Connor w rankingu najlepszych aktorów serialu. A dokładniej na miejsce drugie, bo Lucy Lawless chyba nie da sobie odebrać lauru zwyciężczyni. A jednak blondwłosa bogini bez trudu sieje zamęt na ekranie swoistym urokiem zdobywając serce widza i utrzymując swojski klimat aż do ostatniego odcinka. Co do innych postaci... Złodziej Anacoly

Przemyślenia z niczego

Bo to łatwo jest coś pomyśleć i napisać. No nie zawsze. Przynajmniej nie dla mnie. Czasami bywają okresy, kiedy wena wymyka się między palcami, a ty musisz coś napisać. Wypracowanie, cokolwiek. To bywa problematyczne, ba. Jest problematyczne. Człowiek nie może się wtedy skupić na napisaniu jednego zdania, ni nie mówiąc o całym tekście. Ciężkie, prawda? Zastanawiam się, czy autorzy książek, którzy piszą grube cegły o cienkich stronicach w pełni przepełnione tekstem, też mają takie chwile? W jaki sposób George R.R. Martin pracował nad sagą Pieśni Ludu i Ognia? W jaki sposób da się ogarnąć tak wielką ilość wątków i postaci? I każda ma swoją biografię. Każda ma cel swojego istnienia. Nic nie ginie. Jak?

Niemcy - Berlin & Werneuchen - Relacja w zdjeciach

Obraz
Werneuchen to małe miasteczko pod Berlinem. Żeby do niego dojechać musiałam przesiedzieć kilka godzin w pociągu. Pierwsza przesiadka - Berlin. Od razu wybaczcie mi jakość zdjęć, ale większość robiona zza okien pociągu, tudzież innych tamtejszych środków lokomocji, które ja pociągami wciąż nazywam. Bo widok był. Ciekawy.  Jakaś starszawa lokomotywa. Albo stylizowana na starą. Wydawała się fajna, to pstryknęłam.

Jak podawać heroinę - "Xena Wojownicza Księżniczka: Sezon 2"

A oto dalszy ciąg przygód Xeny i Gabrielle w recenzji Kage - Sama. "Jak podawać heroinę - "Xena Wojownicza Księżniczka: Sezon 2" Zachęcona epickością i epickością, a nade wszystko epickością sezonu pierwszego przygód największej heroiny ever bez wahania sięgnęłam po serię drugą w nadziei na jeszcze większą dawkę walki ze złem wszelakim i prawami fizyki. Jaki był tego wynik? Cóż, opinia ma jest ambiwalentna, a żeby wyjaśnić dlaczego będę musiała odwołać się do argumentów zahaczających o spoilery, które po prostu zaznaczę. Zacznijmy od strony wizualnej. Tandetne dekoracje pozostały tandetnymi dekoracjami, walki wszystkich przeciw wszystkim nadal mają swój naiwny urok, Ares i Hades pozostają przystojnymi ciachami w pancerzach, podczas gdy Bachus, bóg wina i zabawy, zostaje przedstawiony jako diabelski diabeł otoczony "Bachantkami", a dokładniej lesbowampirzycami... Tak, tu zmiany nie ma, choć z ręką na sercu przyznaję, że jak na tamte czasy, to wie

Dziewczyna z sąsiedztwa

Tak, jestem molem książkowym ze zwyczajem połykania tworów literackich w całości. Albo przynajmniej w co większym fragmencie. Jednak istnieją lektury, których naraz pochłonąć się po prostu nie da. Do tego gatunku można zaliczyć "Dziewczynę z sąsiedztwa". Na wejściu, jeżeli zerkniemy na tył okładki dostajemy już pewny zestaw danych. Przewijają się hasła takie jak "horror" (To był chyba pierwszy "horror" jaki kiedykolwiek czytałam, ale dobra), "szaleństwo", "szok emocjonalny", Zastanawiałam się, jak to zostanie przedstawione. Dotychczas po horrory nie sięgałam. W dzieciństwie się ich bałam, później jeżeli czytałam "straszne" książki dla dzieci, nie uznawałam ich za horrory, a takie dla starszego czytelnika długo nie wpadały mi w ręce. Aż do ostatniej wigilii klasowej. Z opisu jednak zrozumiałam, że będzie to kryminał. (Trochę dziwne skoro jak byk pisało, że "HORROR") Trochę się przeliczyłam pod tym względem, ale narz

Powiew lat dziewięćdziesiątych, czyli rąbanka z morałem ~ Recenzja by Kage - Sama

"Powiew lat dziewięćdziesiątych, czyli rąbanka z morałem  -  "Xena Wojownicza Księżniczka: Sezon 1" Mój pierwszy kontakt ze światem "Xeny..." miał miejsce, gdy byłam kilkuletnim berbeciem odwiedzającym pocioctwo, które lubiło mieć włączony telewizor niezależnie od tego, co działo się wokół. A w telewizorze? Kobiety we wdziankach skóropodobnych i bijatyka, bijatyka, bijatyka! Czy potrzeba czegoś więcej dla małej dziewczynki, której życiową ambicją było skopanie wszystkich chłopców w podstawówce? Ano nie. Byłam urzeczona. Do pełnoprawnego oglądania mogłam się jednak zabrać dopiero wiele lat później, podczas zimowania przez okres gimnazjum. Wtedy to uznałam, że należy rozliczyć się z przeszłością i obejrzeć legendę. Znalazłam więc pierwszy odcinek i włączyłam go uradowana, że będę mogła stać się prawdziwą fanką najsłynniejszej heroiny lat dziewięćdziesiątych... Po czym zatrzymałam film po niecałych dwóch minutach zniesmaczona do granic. Potrzeba było ład

Recenzje!

Także kumulacja recenzji! (Znaczy 2) Przepraszam, że tak długo to trwało, ale nijak nie mogłam się zmusić do napisania czegokolwiek konstruktywnego... Mam nadzieję, że recenzja (podwójna, ale w sumie jedna) nie będzie jednak jakoś specjalnie odbiegać od zwyczajowych standardów. Przeczytałam 2 książki Martyny Wojciechowskiej z Miniserii "Kobieta na Krańcu Świata" "Wietnam" "Tanzania" Podróżniczka specjalizuje się głównie w rozmowach z kobietami, stąd serie książek i filmów, w których spotyka się z przedstawicielkami płci pięknej z przeróżnych krajów świata i przedstawia ich historię. Postaci są barwne, opis ich realiów również, pomimo, że książki są krótkie jak... No, bardzo krótkie, a akcji właściwej w nich jeszcze mniej bo pół cieniuteńkiej książeczki to taki przewodnik o danym kraju (Czyli coś co w większości książek podróżniczych znajduje się na końcu i zajmuje jakieś dwie do czterech stron.). Sama książka jest pisana wielkimi jak dla dzieciaków u

Nerka w majonezie, czyli o polskim szpitalu krótka i wielce realistyczna powiastka - wspomnienia ocalonej

Za uprzejmością Kage - Sama i wielokrotnym przypominaniu mnie, bym to wstawiła, zamieszczam ten oto wytwór. I chyba aż zrobię dla Kage specjalną zakładkę, a co ;). "Oddział ginekologiczno-położniczy w Poznaniu już raz witał mnie w swych progach zagranicznymi, nieumiejącymi angielskiego praktykantami (tak bardzo fejm, zagraniczniacy uczą się od NAS, tak bardzo służba zdrowia społecznego) i innymi atrakcjami. Głównie w postaci wyników zwiastujących mi rychłą śmierć z którymi na miejsce się udałam i krótkim "żadna śmierć, po prostu jesteś gruba" jako odpowiedzią po popełnionych badaniach. No ale wtedy nerka. Dokładniej nadnercza. Nadmiarek czegoś, równa się na trzy dni na oddział znowu! Problem z nadnerczem na oddziale ginekologicznym... No ale przecież ja wierzę w naszych lecurzy, że oni wcale nie biorą mnie tam, by wyciągać pieniądze z NFZ, tylko dlatego, że się o mnie martwią, toteż porzuciłam ciepłe łóżeczko i, co gorsza, domowe wifi... I wyjechałam. O czwartej w noc

Normalni

Yeah. Wróciłam do domciu i jest fajnie. Wszystkim, którzy głosowali serdecznie dziękuję ;). Cóż mnie się nie udało, ale może za rok... Kto wie...? Reportaż, który właśnie Wam prezentuję to również efektem odkopów prowadzonych na moich starych "dziełach literackich". Liczy sobie około roku, ale sama praca nad nim też sporo zajęła, także liczę, że efekt będzie conajmiej pozytywny. Także ten. Jako, że jest to jeden z moich najdłuższych dotychczas postów,to jeszcze walnę krótki wstępik, coby nabić licznik znaków. Nigdy nie lubiłam słowa "norma", "normalnie", etc. Było takie puste... Bez znaczenia... Albo raczej miało tak wiele znaczeń, że stawało się zbyt abstrakcyjne, by mógł objąć je mój umysł ścisłowca. Bo przecież skoro każdy jest inny i na świat działa tak wiele czynników, że nie ma dwóch takich samych rzeczy. Więc jak coś może być normalne...? Dlatego z uczuciem porównywalnym wręcz do obrzydzenia starałam się je wyprzeć ze swojego słownika. Inaczej dzi

Wbitka ze swiata bez internetu i polskich znakow

Witam Was serdecznie z Niemiec (wraz z tutejsza klawiatura, uzywajac ktorej musze sie zastanawiac, gdzie jest "z", a gdzie "y" ;)). Rowniez przepraszam za brak polskich znakow ;) Zostal juz udostepniony numer na ktory wysyla sie sms : 7122 Pozdrawiam i koncze ten wpis, jako, ze pisanie na takiej klawiaturze jest dosc meczace, a Wam czytanie tego raczej nie bedzie sprawialo wielkiej przyjemnosci. Zdjecia przesle jak tylko wroce do domu i koputera z klawiatura z polskimi znakami...

Z zakamarków twardego dysku

Z zakamarków twardego dysku to cykl postów, który właśnie rozpoczynam. Co jakiś czas będę dodawać krótsze lub dłuższe formy literackie, które udało mi się machnąć kiedyś tam i wcale nie wyszły aż tak źle, jak by mogły, więc uznałam, że chcę sobie stworzyć swą wirtualną bazę pisanin. Są moje i podlegają prawom autorskim, a więc zakaz kopiowania i tak dalej. Zresztą wszystko co tu zamieszczam jest moje, chyba że napiszę inaczej (Patrz: Przemyślenia Kage) Hmm... Słowem wstępu praca została napisana rok temu (jak zresztą większość z tego cyklu) i nie należy raczej do tych długich, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba.

# Hasztag

Obraz
W sumie wciąż zaliczam się do gatunku tzw "gimbów", ale samego sensu tagowania swoich zdjęć milionem słówek, które są swoimi synonimami w dwudziestu językach nie ogarniam i chyba nigdy nie ogarnę. Widać jestem zacofana, albo coś. Albo po prostu nie zamieszczam zdjęć. W każdym razie wychodzi na to że ci se hasztagują foteczki, a ja stoję i się lampię z głupkowatą miną w stylu "Aha...". Ostatnią tego typu sytuację miałam na wyjeździe na narty, kiedy to moja koleżanka tagowała zdjęcie dokładnie tymi samymi słowami, tylko i po polsku, i po angielsku. Jak teraz się zastanawiam, to chyba nawet rozumiem powód... bo pewnie wszystkie otagowane fotki się zbierają... A później jak jakiś obcokrajowiec przegląda zdjęcia, to przecież nie wpadnie na to, żeby napisać "#narty". To w takim razie po co hasztagować w rodzimym języku, jeżeli można wszystko po angielsku...? Na to odpowiedzi już nie znalazłam. Może ktoś z czytających mi na to odpowie...? Kolejna kwestia, która

Nowinki ze świata internetów (głównie z tego rzeczywistego, ale "internety" na pierwszym miejscu lepiej brzmi)

Obraz
1. W okolicznej bibliotece zaopatrzyłam się w dwie książeczki Martyny Wojciechowskiej. Jako, iż nikt nie polecił mi konkretnych tytułów (nad czym ubolewam :( ), padło na dwie losowe, a mianowicie: "Tanzania" i "Wietnam". Pierwszych wrażeń jeszcze nie ma, bo za czytanie zabieram się jutro, ale w tym tygodniu powinna się pojawić recenzja jednaj z nich. 2. Recenzja "Czarnoksiężnika z Archipelagu" Ursuli K. LeGun zostaje przesunięta na termin co najmniej po feriach (jakie swoją drogą mam 2 - 15 lutego), za co bardzo przepraszam, ale ostatnio wrzucono mnie w wir nauki i wykonywania przeróżnych zadań związanych z harcerstwem, na których wykonanie mój deadline zbliża się nieubłaganie, a wciąż jestem w lesie. Powiedziałabym, że "w polu", ale w lesie łatwiej się zgubić o i las jest bardziej związany z harcerstwem ;). Niestety nałożenie się tego wszystkiego spowodowało moją ostatnią nieobecność. 3. Teraz coś związanego  "internetami", żeby nawi

A co jeżeli Hades istnieje naprawdę?

Pierwsze, co zapewne przyjdzie Wam na myśl, gdy rzucę hasło "Mitologia Grecka rzeczywistością" w odniesieniu do książek będzie zapewne popularna i lubiana przez chyba wszystkich, którzy po nią sięgnęli (nie znam osób, które wypowiadały się o niej krytycznie) seria Ricka Riordana "Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy", a może również i jej kontynuacja "Olimpijscy Herosi". Jednak to nie o obozach dla boskich bękartów będzie ta recenzja, bowiem jest jeszcze inna seria poświęcona greckiej mitologii, która zdecydowanie jest warta uwagi.

Ankieta, ankieta, ankieta

Obraz
Także ten. Eins. W ramach w wstępu (patrz: temat), do końca ankiety zostały trzy dni, więc uprzejmie proszę o zagłosowanie tych, którzy jeszcze tego nie zrobili. Bo inaczej się wścieknę i zrobię dogrywkę. No. Zwei. Przez najbliższy tydzień nadrabiam chorobę, mam koniec semestru, rekolekcje i ogólnie roboty odwrotnie proporcjonalnie do ilości wody na Saharze. Jakkolwiek to się da porównać. Także, na blogu raczej się nie pojawię. (Ojej :( ) Drei. Machnęłam pracę na konkurs "Podróżuj, Śnij, Odkrywaj" i prędzej czy później ona, lub jej fragment na blogu się pojawi. Vier. Żeby mnie nikt nie zarzucał, że to nie są liczebniki porządkowe, to wiem, ale ćśś... A tera enjoy nowinki i głosujcie w ankiecie... (Just nie ma czasu, żeby zrecenzować od razu wszystkie te książeczki :( ) Aaa. Jeszcze jedno! Pyrkon! Ja będę. Jedzie ktoś?

Geneza Planety Małp czyli gdzie się podziały prawa zwierząt?

Obraz
Bo testy leków na zwierzętach są złe! Przynajmniej tak by powiedziała część dzisiejszych ekologów czy innych ludzi trudniących się ochroną zwierzątek. No, bo wydawało się, że świat w którym toczy się akcja Genezy Planety Małp jest cywilizowany, prawda? I zaraz wskoczy w kadr jakaś demonstracja ekologów z jeszcze większą grupą znudzonych siedzeniem w biurze ludzi z wielkimi banerami w stylu "Mordercy zwierząt!", "Nie testować leków na małpach!", etc. Ale nie. Wbrew przypuszczeniom nic takiego się nie stało. Aż dziwne. W sumie Geneza została stworzona chyba właśnie dla fanów małpek (bo kogóż by innego niby?), bo głównym bohaterem zostaje Cezar (Andy Serkis). Szympans, którego matkę zabito, gdy stała się agresywna po podaniu testowanego medykamentu. Maleńkie szympansiątko ma poruszyć serce widza i sprawić, że jeszcze bardziej poczujemy, jacy ci ludzie są źli, etc. Cezarem od tego czasu zajmie się Will Rodman (James Franco), biorąc go do swego domu i traktując ja

Ekspres Polarny

Obraz
Cezar musi troszku poczekać... Na obejrzenie tego filmu zamierzałam się już kilka lat (nawet nie pamiętam) i jakoś dotychczas nie miałam okazji go skończyć. A szkoda, bo film bardzo mi się podobał. Podczas ostatniej przerwy świątecznej jednak nadrobiłam straty. Tak jak się spodziewałam, oglądanie tego filmu, pomimo iż jest to bajka dla dzieci, sprawiło mi dużą przyjemność. Świetna animacja, i bardzo realistycznie stworzony wygląd postaci. Tego realizmu w dzisiejszych filmach animowanych można szukać na próżno. Poznajmy historię chłopca, którego wiara w świętego Mikołaja niknie, co zresztą jest procesem dość naturalnym, jako, że kiedyś musi przyjść czas, że coś z tymi prezentami zaczyna nie grać. Ów chłopiec właśnie, jak i różne inne dzieci dostaje bilet na podróż Ekspresem Polarnym. Ekspres Polarny w reżyserii Roberta Zemeckisa miał swoją premierę w Polsce 3 grudnia 2004 roku. Od tego czasu możemy go oglądać w telewizji. Pamiętam, że sama, jako totalny dzieciak, po obejrzeniu t

Grobowiec Świetlików

Obraz
Jeżeli ktoś mi powie, że "chińskie bajki" są złe bo tak, to nie wiem co zrobię... Jednak na podstawie Grobowca Świetlików można powiedzieć, że anime wcale nie muszą być czymś odrealnionym, czy niefajnym z tyko z powodu gatunku, do którego należą. Poznajemy historię rodzeństwa, które traci matkę podczas bombardowania wioski i od tego czasu musi radzić sobie same. Seita wraz z dwuletnią siostrą Setsuko pomimo wojny szukają szczęśliwego dzieciństwa. Całą sztuką jest wyobraźnia, a wszystko będzie wyglądało jak dawniej. Postaci przedstawione są bardzo realistycznie, z lekkim humorem, często z uwzględnieniem głupich dziecięcych pomysłów, jak również i głupiej dumy (patrz: Seita). Pomaga to we wczuciu się w realia, a także w wielką chęć dzieciaków do dążenia ku samodzielności, co czasem nieporadnie pokazują na każdym kroku. Isao Takahata kreuje przed widzem świat, w którym pomimo trudów wojny można odnaleźć szczęście, ale też widzimy jak ono powoli znika gdy nadchodzi czas g

Hobbit: Bitwa Pięciu Armii

Obraz
Tak więc, jak mówiłam, oto moje wrażenia z trzeciej, ostatniej części Hobbita. Więc dochodzimy w końcu do momentu, że książka się kończy, a my mamy dopiero kwadrans filmu. Ojej. To rozwleczmy końcówkę na dwie godziny, będzie fajnie. To tyle skrótu. Naprawdę. Widoczki były piękne. Fajne górki, fajne łączki i tak dalej. Fajnie się patrzyło na tą nieskończoną ilość efektów specjalnych. Na nieśmiertelną rodzinkę i całą resztę kompanii. Efekty naprawdę przecudowne, ale w połowie filmu miałam już po nich odruchy wymiotne. Zero czegoś, co chociaż trochę by przypominało realizm. Gra aktorska... Hmmm... No, ciężko powiedzieć... Dlaczego...? Bo stosunek gry aktorskiej do ujęć nawalanki mieczami bądź innym orężem wynosił mniej więcej pół na pół. To znaczy słabo. Bo w sumie sądziłam, że ta nawalanka to jednak ciekawsza będzie. Ale ileż można wytrzymać, jeżeli tylko się ją ogląda? No ile? Urzekło mnie parę scen w których nasi bohaterowie łamią odwieczne prawa fizyki. W jednej z nich poja

2015

Przykro mi, że nie mogłam Was powitać wcześniej, jako, że pierwszy stycznia i tak dalej, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie. Życzenia noworoczne niby już składałam, ale jeszcze raz: Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! (Ha, wygrałam, serp, post po świętach :D) Ogółem wyjazd uznam za udany, pomimo, że samego sylwestra spędziłam mało sylwestrowo. (Grupowe gadanie na omegle z randomowymi ludźmi, wżeranie słodyczy, nędzna imitacja tańczenia do muzyki z TV, a samą północ przeleżałam pod kołderką, bo nie chciało mnie się wychodzić oglądać fajerwerki.) Codziennie chodziliśmy na narty i w sumie było wesoło. Z przykrością muszę jednak zrobić antyreklamę pensjonatowi, w którym nas ulokowano.