Indyjski Jezus kocha wszystkich - "Xena Wojownicza Księżniczka: Sezon 4"

"Indyjski Jezus kocha wszystkich
-
"Xena Wojownicza Księżniczka: Sezon 4"


Bogowie, ile to ja się na tym sezonie nie męczyłam. Dobre odcinki leciały jak woda, złe ciągnęły się jak guma w majtkach... Ech. No ale obejrzałam... Prawie. Zacznijmy jednak od początku.
Na zacząteczek kwestia zwykle najciekawsza, czyli bohaterowie. Głównie antybohaterowie. Ares, Olimpowi niech będą dzięki, nie pokazywał swej zarośniętej twarzy, a Callisto (niemal) nie występowała, toteż pojawiły się trzy kobietki walczące o tytuł Pierwszej Antagonistki. Walka jednak nie jest wyrównana. Już od epizodu pierwszego poznajemy Alti, złą szamankopodobną czarownicę z interesującymi mocami przywoływania złych wspomnień i z ich pomocą wywoływania obrażeń. Okej, fajna moc, całkiem przyzwoita gra aktorska... I tyle. Nudna postać, bez... No, bez tego czegoś! No i genialny schemat "schwytaj swego najgorszego wroga -> uwięź go w NAMIOCIE -> nie przeszukaj go i daj czas, by magiczną henną zrobił sobie boskie tatuażyki, które zniszczą twój misterny plan -> smuteczeg". Eh, przypomina się pierwszy sezon, z jego nielogicznościami typu "Zabiłaś mi brata! O, mówisz, że nie zabiłaś... A teraz zabiłaś mi tatę... Hm. Zostaniemy przyjaciółmi?". Cóż... Wracając do tych zuych: Hope, córeczka Gabrielle, prezentuje się nieco lepiej, jednak tylko na jeden odcinek. Frekwencja Najary jest niewiele bardziej imponująca, jedynie 2 epizody. A jednak to ona, pełen lawful good, staje się dobrym następcą Callisto. Fakt, blednie w obliczu legendy blond chaotic evila, prawda, grająca ją aktorka nie jest zapadająca w pamięć, prawda, ale... To pełen lawful good! No i wypowiada do Xeny świetną kwestię, którą przywołam później.
No. Aby rozwikłać tajemnicę tytułu: tak, w sezonie czwartym bohaterki zawędrowują do Indii i poznają tam Jezusa. Zakamuflowanego pod imieniem Eli, ale wszyscy wiedzą, że to Jezus. Tylko bez uczniów. Eh... Powiem tak: aktor niezły, a jego postać wprowadza klimat i w sumie nie gryzie tak mocno, jak sądziłam. Znaczy pewnie, w jednym świecie mamy już Abrahama, Goliata, Cezara, Herkulesa, a teraz jeszcze Jezus... Miszmasz, ale nie przeszkadza. Nie bijmy się i kochajmy wszystkich wokół! Love and peace, a jak nie, to wołam moją koleżankę Xenę!
Ołkiej... Weźmy się za warstwę wizualną, bo dawno jej nie dotykałam. Efektów specjalnych znów jest niewiele, ale gdy już się pojawiają... To nie gryzą. Nic a nic. Do tego zaczęłam zwracać większą uwagę na muzykę, głównie utwory grane w walce. Powiem tak: chóry wojowniczek mają swoją moc. Naprawdę świetne. Same zaś walki... One pozostały swojskie, choć od dłuższego czasu nie widziałam już wiatraczka (Xena wbija jakieś drzewce w ziemię, chwyta się i poziomo zwiesza jak chorągiewka "biegając" po twarzach nadbiegających ze wszystkich stron niemilców, którzy nie pojmują, że do wiatraczka się nie podbiega). Trochę szkoda, ale z drugiej strony... Realizm. Nareszcie. Chociaż jego namiastka.
Zanim przejdę do warstwy czysto fabularnej... Gabrielle. Byłam dość zaskoczona przemianą, jaką przeszła w tym sezonie. Jasne, już dawno przestała być zabawną, gadatliwą panieneczką z bardowskimi ciągotami, ale to nadmierne uduchowienie? Odrzucenie przemocy (do czasu...)? Dzięki Eliemu wygrzebujący się powoli z kokonu motylek powiedział "meh" i wrócił w zacisze schronienia. Nie powiem, by mi się to podobało, choć pewnie jestem w mniejszości, bo głębia i miłość tak bardzo. No i po zajściach z Hope... Pasuje mi tu wspomniany cytat nawiedzonej paladynki Najary: "to Gabrielle naprawdę się zmieniła. Ty zmieniłaś tylko stronę po której walczysz" (po tym tekście miałam nadzieję, że Xena da jej w twarz). Cóż... Zmiana siebie chyba była naturalna. Zdecydowanie bardziej zaś przypadła mi do gustu nowa fryzura Gabby. Swoją drogą w tym sezonie rządzą blondynki z krótkimi, nie? Callisto, Najara...
A teraz pora na najgorsze, czyli ocena poziomu odcinków... Po finale trzeciej serii miałam wysokie oczekiwania. I w sumie się nie zawiodłam, wstępne epizody były mocno przyzwoite. Tylko... Eh, znana już zmora. Pojedyncze zapychacze, które miały być poważne/zabawne. Nie. Po prostu nie. Przynajmniej nie było ich bardzo dużo... Z odcinków nie łączonych fabułą główną najlepszym był jak dla mnie "Locked up and tied down". Może nie wybitny, ale klimat i gra pani Lawless... Z zabawowych zaś zapamiętałam tylko "The play's the thing" z niezapomnianym centaurem-artystą. Tak, naprawdę się uśmiałam... Jeśli zaś idzie o fabułę... Wiele naprawdę dobrych epizodów spina motyw mało optymistycznych wizji Xeny, a finał... Ach, finał... O "Endgame" i "The ides of march" mogłabym się rozpisywać... Ryczałam jak fontanna, głównie na tym drugim, ale i tak... Genialny finał, genialny, niemal równy z "Is there a doctor in the house?". Tylko że ten finał to odcinki 20 i 21. Błąd w numeracji? Niestety nie.
Odcinek 22. "Deja vu all over again". Jeszcze zapłakana po idach włączyłam go... I wyłączyłam po pięciu minutach. Nie obejrzałam do końca, tylko urywki, by się upewnić. Już sądziłam, że po "The bitter suite", niesławnym sezonu trzeciego, gorzej być nie może. A było. Nie musical, ale... Powiem tak: jeżeli po przeczytaniu tej recki ktoś zabierze się za oglądanie, to niech sezon czwarty skończy się dla niego na odcinku 21. Uwierzcie i nie pytajcie.
Całkiem dobry sezon bezczelnie ZNISZCZONY w ostatnim odcinku. Przez to ocena niestety zawrze się w gorzkim
7,5/10
A szkoda. Pozostaje mieć nadzieję, że kolejna seria nie powtórzy błędów poprzedniczki. No cóż, czas się przekonać!"

To piszała ja
Kage-Sama

Tym czasem ja pragnę podsumować liche dość jak dotąd wyniki ankiety i przypomnieć, cobyście w niej brali udział ;)
Więc:
1. Dotychczas zagłosowały dwie osoby.
2. Wyniki plasują się tak:
* Kira Izmajłowa "Mag niezależny Flossia Naren" - 1 głos
* Artur Szyndler "Kryształy Czasu tom I część I" - 1 głos
* Ilona Andrews "Magia Parzy"
* Roger Zelazny "Kroniki Amberu tom I"
* George R. R. Martin (Któryś z tomów z sagi...?)
* Wojciech Mann "Podróże Małe i Duże"
* Kazimierz Kaczor "Nie tylko polskie drogi"
* Inne pozycje, podane przez Was ;)

A i spodziewajcie się kolejnego posta jeszcze w tym tygodniu ;)

Komentarze

Prześlij komentarz

Witaj! Zapraszam do komentowania ;)

Zobacz też

Powiew lat dziewięćdziesiątych, czyli rąbanka z morałem ~ Recenzja by Kage - Sama

Dlaczego nie mam autorytetów?

Szacunek - słowo tabu

Top 20 seriali ~ ranking Kage

in memoriam

Ideologia LGBT

Historie z życia wzięte part 2

Alee... Ale wolność słowa!

Jak podawać heroinę - "Xena Wojownicza Księżniczka: Sezon 2"

Córka Czarownic