Oprócz nadziei, że i nasi bliscy zmarli są już świętymi (ci dalsi również), chciałabym przekazać Wam kilka najlepszych zdjęć z nocnej panoramy cmentarza:
"Powiew lat dziewięćdziesiątych, czyli rąbanka z morałem - "Xena Wojownicza Księżniczka: Sezon 1" Mój pierwszy kontakt ze światem "Xeny..." miał miejsce, gdy byłam kilkuletnim berbeciem odwiedzającym pocioctwo, które lubiło mieć włączony telewizor niezależnie od tego, co działo się wokół. A w telewizorze? Kobiety we wdziankach skóropodobnych i bijatyka, bijatyka, bijatyka! Czy potrzeba czegoś więcej dla małej dziewczynki, której życiową ambicją było skopanie wszystkich chłopców w podstawówce? Ano nie. Byłam urzeczona. Do pełnoprawnego oglądania mogłam się jednak zabrać dopiero wiele lat później, podczas zimowania przez okres gimnazjum. Wtedy to uznałam, że należy rozliczyć się z przeszłością i obejrzeć legendę. Znalazłam więc pierwszy odcinek i włączyłam go uradowana, że będę mogła stać się prawdziwą fanką najsłynniejszej heroiny lat dziewięćdziesiątych... Po czym zatrzymałam film po niecałych dwóch minutach zniesmaczona do granic. Potrzeba było ład
Przez okres ostatnich kilku miesięcy w związku z niemiłościwie nam panującą epidemią COVID-19, wsiąkłam w internetowe społeczności jak pewnie wielu z Was i mam w związku z tym pewne dość ponure przemyślenia. Kultura internetowa ewoluuje w zastraszającym tempie. Jeszcze kilka lat temu nawet w internecie byliśmy zamknięci w swoich małych grupkach na forach internetowych, portalach społecznościowych czy komunikatorach. Teraz jednak przy komunikatywnej znajomości języka angielskiego, lądujemy w prawdziwej globalnej wiosce. Każdy, nawet z drugiego końca świata jest na wyciągnięcie ręki (w stronę smartfona, a jakże ;) ). Taki otwarty świat oprócz wielu plusów, ma też swoje niedostrzegane wcześniej, ogromne minusy z którymi musimy się zmagać. Dziś postaram się omówić dwa takie zjawiska, które w połączeniu dają dość wybuchową mieszankę. Rozdział 1. Wszystkie problemy świata na mojej głowie Globalna wioska nie tylko łączy ze sobą ludzi o różnym pochodzeniu czy poglądach, wywleka też na świ
Przepraszam za długą nieobecność, życie się jednak toczy własnym rytmem, a wena twórcza omija szerokim łukiem, dlatego gdy w końcu zabieram się za pisanie, jest to zazwyczaj w chwili gdy skacze mi ciśnienie (albo mam na głowie stos kolosów i projektów, czy jak dzisiaj - oba powody na raz ;)). Pisałam już wcześniej o hejcie, o braku zrozumienia, o podziałach i chyba nie przeszłoby mi przez myśl, że moje poglądy (tzn szanuj drugiego człowieka nawet jeśli go nie znasz, bo sam byś chciał by do ciebie podchodzono z szacunkiem) przez niektóre osoby z kręgu LGBT są równane z homofobią. Tylko dlatego, że nie zgadzam się z szarganiem symboli religijnych, czy to, że chcę żyć w zgodzie również z osobami hetero. (Kurczę, przecież większość społeczeństwa składa się z osób hetero. Mam ich odrzucać tylko dlatego, że trochę się różnimy pod względem wyboru partnerów? Jaki to ma sens?) Gdzieś tam za górami za lasami pojawiają się pogłoski, że istnieją osoby LGBT nie popierające LGBT. (Nie wiem jak moż
Jako że żyjemy w czasach takich a nie innych (i bo muszę kreatywnie prokrastynować uczelniane obowiązki) wzięłam się w końcu i spięłam na to, do czego się zbierałam od dłuższego czasu. Popełniłam więc poniższą subiektywną listę seriali, po które polecam sięgnąć nie tylko w czasach kwarantanny. Od razu zaznaczam, że kolejność ustalałam na podstawie własnych odczuć i gdyby chodziło o ogólną wartość artystyczną, to środek listy mógłby wyglądać nieco inaczej. O każdym serialu piszę tylko parę słów, by uniknąć spoilerów. 1. She-Ra and the Princesses of Power Serial-fanfik. Ale nie jest to w żadnym wypadku wada. Przetęczowa gejoza, która wyrwie widzowi serduszko z piersi, podepcze w korkach, przeżuje i wypluje, a oglądającemu jeszcze będzie mało. Pod przykrywką bajki o księżniczkach mamy dojrzałą opowieść o przełamywaniu błędnego koła znęcania się, walce z tak zwanym przeznaczeniem i o tym, że religia to zuo, a liczą się tylko lesbijki. Wielkie serducho dla najlepszego serialu ever. 2.
Nie wiem od czego zacząć... Bo, że długo mnie nie było to nawet nie powinnam wspominać. Ale dalej jestem w szoku, a w emocjach najłatwiej się pisze. Od wczoraj cała Polska żyła w napięciu. Różne rzeczy się dzieją, ale chyba nikt by nie pomyślał, że ktoś wpadnie na pomysł by zaatakować jednego z prezydentów polskich miast. Na scenie. Podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Prezydent Gdańska został trzykrotnie raniony nożem przez napastnika. Widziały to całe rodziny, choć nie wszyscy byli tego świadomi. Muzyka grała dalej. Ludzie wymachiwali rękami. Dopiero cisza przykuła uwagę tłumu. To miał być wesoły dzień, jak co roku. Granie, wspólne zbieranie pieniędzy dla polskich szpitali, jednak zakończył się przewiezieniem do szpitala kogoś, kogo wcale nie powinno tam być. Tak jak na scenę nigdy nie powinna trafić osoba niebezpieczna. Zawiniły zabezpieczenia, które pozwoliły na przekazanie (lub podrobienie) identyfikatora mediów osobie, która nie powinna go posiadać. Bądźmy mą
Żyjemy w trudnych czasach. W czasach gdy powiedzenie całej grupie płacących podatki, nieszkodliwych ludzi, że Polska bez nich jest najpiękniejsza. Wtrącając to tak po prostu, między ptaszkami a kapliczką. Ale przecież co w tym złego...? Przecież LGBT to też ideologia, a skoro to ideologia, to można się z nią nie zgadzać. Czemu są ideologią? Bo mają wspólny cel i generalnie podobne poglądy. Słowo "ideologia" w dzisiejszych czasach ma jednak raczej negatywne konotacje. Mam wrażenie, że odbiera się za jego pomocą ludziom ich człowieczeństwo. Bo osoby LGBT są naprawdę różnorakie, ze swoimi problemami, poglądami, stylem życia. Zniżanie tej naprawdę różnorodnej grupy ludzi do miana ideologii jest zwyczajnie przykre, bo ze względu na częściowo wspólne cele nie mogą się bronić przed głupim słownikiem. Słowa jednak niestety mają moc. Gdy schowasz osoby LGBT pod kocykiem „ideologii”, to możesz zachowywać się w innych warunkach niedopuszczalnie, bo przecież walczysz z „ideologią”. I
Tytułem tego tekstu mógłby być tytuł jednej z moich ulubionych gier... Gdyby zmienić jedną samogłoskę. A inną labiodentalną (jak się mówi po polsku? Wargozębna?) z bezdźwięcznej zmienić na dźwięczną. No bo miłość jest dziwna. Ale tak totalnie. Z filmów wiemy tyle, że jak zobaczysz tę drugą połówkę, to od razu będzie się wiedziało, że to ta druga połówka. Czyli albo oglądałam za mało romansów (bardziej niż prawdopodobne), albo jestem jeszcze dziwniejsza, niż miłość (bardziej niż bardziej niż prawdopodobne). Bo mnie motylki w brzuchu nigdy szczególnie nie szalały, chyba, że gdy wbijałam do sklepów z bronią czy gadżetami. Miłość odkryłam po gimnazjum, bynajmniej nie pod wpływem "loffciam cię od pierwszego ujrzenia", a raczej wręcz przeciwnie, bo po rozstaniu. Jak widać sama groźba odejścia potrafi wywołać uczucia, których nigdy nawet byśmy nie podejrzewali... Więc gdy jakieś trzy lata temu moja osobista niewolnica do pisania powiadomiła mnie, że grozi jej wyjazd do USA, to miał
Nie, wcale nie jestem w "internetach" od wczoraj. Pokuszę się jednak o umieszczenie tego drobnego apelu, ot na wszelki wypadek. Lubię poruszać tematy trudne, a takie często budzą wiele emocji, nie rzadko skrajnych. A gdy emocje biorą górę przestajemy się kontrolować. Padają wyzwiska, przekleństwa, najazdy na innych uczestników dyskusji... No ale co mi do tego, przecież to wolność słowa, prawda? Nie zliczę ile razy widziałam taki tekst w internecie. Nie zliczę też ile razy widziałam hejt, który przecież jest "wolnością słowa". No przepraszam, ale nie. Chyba, że traktujemy wolność słowa jako całkowitą negację zasad, a przecież nie na tym to polega. Czy to na ulicy, czy w internecie wypadałoby jednak wypowiadać się kulturalnie i choć czasem wulgaryzmy mają swoje uzasadnienie, to hejt go nie ma. Pamiętam czasy, gdy chciałam edukować i odpowiadałam na masę komentarzy, które naskakiwały na różne osoby i grupy społeczne. Teraz jestem już chyba zbyt leniwa i po prostu je
A oto dalszy ciąg przygód Xeny i Gabrielle w recenzji Kage - Sama. "Jak podawać heroinę - "Xena Wojownicza Księżniczka: Sezon 2" Zachęcona epickością i epickością, a nade wszystko epickością sezonu pierwszego przygód największej heroiny ever bez wahania sięgnęłam po serię drugą w nadziei na jeszcze większą dawkę walki ze złem wszelakim i prawami fizyki. Jaki był tego wynik? Cóż, opinia ma jest ambiwalentna, a żeby wyjaśnić dlaczego będę musiała odwołać się do argumentów zahaczających o spoilery, które po prostu zaznaczę. Zacznijmy od strony wizualnej. Tandetne dekoracje pozostały tandetnymi dekoracjami, walki wszystkich przeciw wszystkim nadal mają swój naiwny urok, Ares i Hades pozostają przystojnymi ciachami w pancerzach, podczas gdy Bachus, bóg wina i zabawy, zostaje przedstawiony jako diabelski diabeł otoczony "Bachantkami", a dokładniej lesbowampirzycami... Tak, tu zmiany nie ma, choć z ręką na sercu przyznaję, że jak na tamte czasy, to wie
Witajcie! Zacznę pieśnią Jacka Kaczmarskiego "Mury", która równocześnie będzie przypomnieniem tematu z kilku poprzednich postów, a mianowicie patriotyzmu, równocześnie wprowadzając w klimat wspomnianej w temacie "Córki Czarownic". Miało być fantasy. Będzie. Będzie i magia, i czary, i czarownice. Jednak fabuła tej książki skupia się na czym innym. "Córka Czarownic" to opowieść o dorastaniu i poznawaniu samego siebie. Już od dawna chciałam ją zrecenzować, bo to naprawdę książka warta uwagi (choć czytałam ją jako lekturę jeszcze w podstawówce), ale jakoś nie mogłam się za to zabrać. Teraz macie okazję poznać trochę to dzieło zmarłej przed dziesięciu, właściwie jedenastu laty Doroty Terakowskiej. Na samym początku poznajemy dziecko. Dziecko płci żeńskiej, żeby nie było. Owo dziecko mieszka ze starszą kobietą, która się nim opiekuje, troszczy się o nie i ogółem stara się, by owemu dziecku niczego specjalnie nie brakowało w tych trudnych czasach. Problem
NADZIEI, ŻE BLISCY JUŻ SĄ ŚWIĘTYMI?! O.o Jus, nie życzysz tak chyba swojej rodzinie, co...? Powiedz, że tam miało być "bliscy zmarli"...
OdpowiedzUsuńZa życia też! No, zaraz editnę ;)
OdpowiedzUsuńNie no, nie takie brzydkie toto. Ale widywałem ładniejsze.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że "robione telefonem" wystarczy na wybaczenie jakości... ;)
UsuńNie mówię o jakości zdjęc tylko cmentarza.
UsuńCmentarz był ładniejszy, tylko nie umiem tego zawrzeć w zdjęciach... :/
UsuńMoże znajdź tę część starszą niż 50/60 lat? Tam zwykle są najładniejsze groby.
UsuńTo też... Ale celem było dojście na grób rodziny, a zdjęcia robiłam po drodze...
UsuńOch, uwielbiam cmentarze nocą :) Co roku biorę rower i staram się nie zamarznąć & nie zostać porwaną/okradzioną/cotamjeszczetamojamamawymyśli :D
OdpowiedzUsuń