Grecki panteon taki potężny - "Xena Wojownicza Księżniczka: Sezon 5"

"Grecki panteon taki potężny
-
"Xena Wojownicza Księżniczka: Sezon 5"

Coraz trudniej jest pisać o "Xenie...", w końcu tyle już powiedziałam... I jeszcze nie spojlerzyć... No nic, duty is duty!
Zacznijmy tradycyjnie od rzeczy nowych, tj. bohaterów, plot twistów i ubrań... Tak, ubrań. Zdziwienie bardzo, ale w piątej serii Xena ubiera się jak jakaś nordka, tj płaszcz z futerkiem itd. Niegłupie, zawsze się zastanawiałam jakim cudem heroina nie marznie... Jak widać ciąża ma swe prawa. I ta prawdziwa i ta ze scenariusza. Nawet jeżeli ta ze scenariusza jest... dziwna. No ale po kolei: bohaterowie. W piątej serii poznajemy dziwną amazonkoszamankę, która lubi się z Xeną (wątek miał potncjał, a wyszło jak zwykle), córki Lao Ma (z kolei wątek fajny, choć ponowny wyjazd do Chin, gdzie wszyscy mówią po uniwersalnemu... eh), lepszą stronę Aresa (zyskał w moich oczach, a to coś znaczy!), resztę greckiego panteonu (o nich jeszcze napiszę), Cleopatrę, no i oczywiście Eve/Livię, o której nie napiszę, bo spojler/bo mi się nie chce (więcej niż jedna odpowiedź poprawna). Ogółem więc sporo nowych, ważnych twarzy, a także wiele starych, bo powraca Callisto (;_; de feelz...), Eli, Alti (ileż razy oni ją będą unicestwiać...?), Herkules, nawet Furie i sama Śmierć o swojskim imieniu Celesta znana z pierwszego sezonu! Ale Salmoneusa dla mnie to nie łaska, co, twórcy? Eh... Najgorsze jest to, że już prawdopodobnie nie wróci. Sami obejrzyjcie i zobaczcie dlaczego.
Czepiajmy się dalej: fabuła. Powiem tak. Po "The ides of march" spodziewałam się dobrego, emocjonalnego odcinka, który skończy się szczęśliwym triumfem dobra. Co dostałam? Odcinek idealny, genialny, przecudny nawet mimo kłującej w oczy jak nigdy koszmarnymi efektami "specjalnymi" oprawy. Przenoszenie akcji pomiędzy dwoma "stanami", odkupywanie siebie, a nade wszystko... Hm. Nie jest to dosłownie koniec historii Callisto, ale zakończenie pewnego rozdziału w jej życiu (po życiu). Serio, "Fallen angel" to jedyny odcinek sezonu na którym znów ryczałam jak dziecko. Mimo, że nikt nie umierał, że nawet nie chodziło o Xenę i Gabby! Eh... Trochę za łatwo to poszło, ale i tak laur najlepszego epizodu przypada właśnie rozpoczęciu sezonu. No i dzięki Callisto zawiązuje się główny wątek serii, mianowicie Xena zachodzi w ciążę. Z Callisto. Tak, wiem jak to brzmi, zwłaszcza, że tuż przed niepokalanym poczęciem miało miejsce ukrzyżowanie, a wcześniej spotkania z indyjskim Jezusem... No, w każdym razie wokół brzuszka naszej wojowniczki rozpętuje się wiele burd, bowiem według jakiejś Przepowiedni niepokalany bachor ma mieć moc niszczenia olimpijskich bogów, a tym się owa Przepowiednia nie podoba. Wszyscy wiemy co z takich rzeczy wynika, a w połączeniu z rozszerzającym się kultem miłości Eliego otrzymujemy 20 odcinków napakowanych akcją i emocjami. I jeden musical, którego należy unikać jak ognia, bo to musical. I jedną koszmarną parodię o zostaniu żoną ryby. Ale nawet te dwie "perełki" nie psują radości z oglądania. O wiele skuteczniej robią to bogowie. Konkretnie jedna bogini.
Do tej pory jedynymi znanymi olimpijczykami byli Hades, Posejdon, Dionizos, Ares i Afrodyta, jeden jedyny raz widzieliśmy Hefajstosa. A teraz? No okej, Artemida i Zeus fajni, Hera genialna, ale moja ulubiona bogini, Atena... No co to ma być?! Dowódczyni odzianego na srebrno damskiego korpusu łuczniczek (Artemida zgrzyta zębami z zazdrości), zła do szpiku kości (Ares się od niej może uczyć), a przy tym nieoczekiwanie irytująca i najnormalniej w świecie... Głupia! Zero strategii, zero myślenia! "Dziecko Xeny może nas zabić, więc my musimy je zabić wcześniej, toteż zrobimy to na alleluja i do przodu ignorując, że Xena jako matka jest tak z tysiąc razy silniejsza, niż zwykle! Oj, Xena może zabijać bogów...? Hmm... Kupą na nią!!!"... Pomijam już to, że jedynymi mocami bogów jest teleportacja, leczenie (ale wyłącznie za przyzwoleniem boga-dowódcy) i strzelanie kolorowymi kulami mocy, które lecą zawsze powoli, prosto i można je odbijać mieczem. Ale to aktorstwo, te wdzianka... No i "zaginieni", bo jakoś nadal nie wiem kim była walcząca w szeregach bogów kobitka w czarnym albo dziwnie nadaktywny rudzielec. Co z Hestią, co z Apollem i Hermesem...? Chaos. Acz w sumie bardzo przyjemny w oglądaniu.
Co do xenowego zabijania bogów... Hm, trzeba wspomnieć o nowej roli Eliego, który stał się (no kto by się spodziewał) przywódcą rozrastającej się sekty pacyfistów, których z kolei (no kto by się spodziewał!) bardzo nie lubi i tępi Rzym. A symbol tychże pacyfistów? Proste, geometryczne "E" i, uwaga, złożona z dwóch łuków ryba. No i ten cały "Chrzciciel" z ostatniego epizodu... Aż się dziwię, że jakieś katoliczne ugrupowanie nie zabrało się za bojkot serialu. Na szczęście jak widać powstawał on w prawdziwie tolerancyjnych czasach, nie to, co teraz...
Podsumowując: emocji mnóstwo, mniej śmiechu (ale coś tam było), perfekcyjny wstęp i przyzwoita kontynuacja oraz epickie plot twisty w ostatnich trzech odcinkach. To, co dobre, wbija się w pamięć. To, co złe, szybko umyka. Nie wierzę, że może być wiele lepiej, więc rzucam
9,5/10
Tak trzymać!"

To piszała ja
Kage-Sama
Proszę bardzo, Twoja wyczekana Xena ;)

Komentarze

  1. Yay, po miesiącachprzypominania wreszcie wrzuciłaś... Reckę szóstego też odkładasz na za pół roku?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Witaj! Zapraszam do komentowania ;)

Zobacz też

Powiew lat dziewięćdziesiątych, czyli rąbanka z morałem ~ Recenzja by Kage - Sama

Dlaczego nie mam autorytetów?

Szacunek - słowo tabu

Top 20 seriali ~ ranking Kage

in memoriam

Ideologia LGBT

Historie z życia wzięte part 2

Alee... Ale wolność słowa!

Jak podawać heroinę - "Xena Wojownicza Księżniczka: Sezon 2"

Córka Czarownic