Curry
A dzisiaj tak z innej bajki. Będzie o jedzeniu. Jakoś tak dzisiaj wyszło, że za dużo składników nadających się na normalne jedzenie w domu nie było, ale okazało się, że w szafce było curry. No to dalejże w internet szukać przepisów. Wzięłam pierwszy lepszy. Curry z kurczakiem. Jako, że kurczak był, zamiennika szukać nie musiałam.
Gorzej z resztą składników, które jak się okazało były wydziwione na maksa i nijak ich w kuchni znaleźć nie było można. Cebula, pomidor i fasolka jakoś się znalazły, reszcie trzeba było wynaleźć substytut. Albo po prostu nie dać nic. Wielu przypraw nie znalazłam, sok z limonki zastąpiłam cytryną, a musztarda do mojego domu wstępu nie ma, więc do mojego curry też nie.I tak się zaczęło.
Jako, że ja z kucharzeniem za wiele wspólnego nie mam, curry po mojemu wyglądało tak, że wszystkie składniki w naraz znalazły się na patelni i eee gotowały się na niej.... Bo w końcu patelnia to taki spłaszczony garnek, nie...?
Starając się nie przypalić mieszanki curry, warzyw i mięsa, nastawiłam ryż i czekałam, aż się wszystko ładnie zrobi... (W pewnym momencie uznałam, że sos w postaci woda + trochę oliwy + curry niezbyt mi odpowiada i jako zagęszczacza użyłam mąki ziemniaczanej O.o) A później ładnie na talerz i zabierajta się człowieku do jedzenia.
Ogółem wyszło smacznie. Foty nie dostaniecie, bo doszłam do wniosku, że jedzenie jest do jedzenia, a nie robienia mu sesji zdjęciowych i jej zwyczajnie nie zrobiłam... Zresztą wyglądało po prostu jak curry. W każdym razie eksperyment muszę uznać za udany. Jedyny minus, to, że całość się dość długo robi... No, ale co tam.
A jak tam Wasze eksperymenty z gotowaniem? Jakieś ulubione przepisy, potrawy...? I przepraszam wszystkich bardziej ogarniętych ode mnie w sprawach gotowania za przedstawienie przepisu w ten średnio przydatny sposób... (Heh.. Przepisu... Jakiego przepisu...?)
Może następny mój kuchenny eksperyment uda mi się lepiej opisać ;)
Gorzej z resztą składników, które jak się okazało były wydziwione na maksa i nijak ich w kuchni znaleźć nie było można. Cebula, pomidor i fasolka jakoś się znalazły, reszcie trzeba było wynaleźć substytut. Albo po prostu nie dać nic. Wielu przypraw nie znalazłam, sok z limonki zastąpiłam cytryną, a musztarda do mojego domu wstępu nie ma, więc do mojego curry też nie.I tak się zaczęło.
Jako, że ja z kucharzeniem za wiele wspólnego nie mam, curry po mojemu wyglądało tak, że wszystkie składniki w naraz znalazły się na patelni i eee gotowały się na niej.... Bo w końcu patelnia to taki spłaszczony garnek, nie...?
Starając się nie przypalić mieszanki curry, warzyw i mięsa, nastawiłam ryż i czekałam, aż się wszystko ładnie zrobi... (W pewnym momencie uznałam, że sos w postaci woda + trochę oliwy + curry niezbyt mi odpowiada i jako zagęszczacza użyłam mąki ziemniaczanej O.o) A później ładnie na talerz i zabierajta się człowieku do jedzenia.
Ogółem wyszło smacznie. Foty nie dostaniecie, bo doszłam do wniosku, że jedzenie jest do jedzenia, a nie robienia mu sesji zdjęciowych i jej zwyczajnie nie zrobiłam... Zresztą wyglądało po prostu jak curry. W każdym razie eksperyment muszę uznać za udany. Jedyny minus, to, że całość się dość długo robi... No, ale co tam.
A jak tam Wasze eksperymenty z gotowaniem? Jakieś ulubione przepisy, potrawy...? I przepraszam wszystkich bardziej ogarniętych ode mnie w sprawach gotowania za przedstawienie przepisu w ten średnio przydatny sposób... (Heh.. Przepisu... Jakiego przepisu...?)
Może następny mój kuchenny eksperyment uda mi się lepiej opisać ;)
Ja tam potrafię spalić wodę na herbatę, więc za wiele o kuchceniu nie napiszę. Ale fajnie wiedzieć, że są na świecie ludzie, które gotują SAME ;)
OdpowiedzUsuńAcz ja do nich raczej nie należę...Nawet powyższe curry bez asysty spowodowałoby straty w... Hm... składnikach conajmniej.
UsuńHmm? Aha. Prowizorka paragotowaniowa. A ponoć kobiety to powinny umiec gotować.
OdpowiedzUsuńCo do doświadczeń w kuchni: Umiem względnie zrobić sobe z najbardziej podstawowych składników cos zjadalnego. I jeszcze zapewne dałbym radę z paroma bardziej wydziwionymi daniami typu quesadilla czy inny quasikebab.
Nauka gotowania to system prób i błędów, serp ;) Dopiero po kilku próbach wyciągasz wnioski...
UsuńMoim samodzielnym debiutem kulinarnym była pizza rok temu. Z dwóch porcji wyszła jedna, ale... :p
OdpowiedzUsuńA teraz kilka razy w tygodniu gotuję obiady, rodzina nie narzeka, więc wszystko jeszcze przed Tobą :D
Ta, ja się dopiero uczę :D
Usuń