Pałacyk Michla
Pałacyk Michla, Żytnia, Wola
Bronią jej chłopcy od "Parasola"
Choć na "tygrysy" mają visy
Śpiewaliśmy wczoraj na Długiej, śpiewaliśmy dzisiaj na paradzie. Co do dnia wczorajszego, to z przykrością zauważam, że osób było mniej niż rok temu. Zapewne to dlatego, że śpiewaliśmy nieco w innym miejscu i nie wszyscy mieli miejsce, by się zatrzymać i nas posłuchać, zupełnie nie tamując przy tym ruchu. Ogółem tłum jako taki jednak był, więc bardzo miło. Nawet nas z okien oglądali. O.o Szkoda tylko trochę, że w tym roku do chóru dołączyło mało mężczyzn i nasi chłopacy musieli się nieźle starać, by przebić się swoimi głosami przez zdecydowanie liczniejszą grupę żeńską. Ale myślę, że się udało (Z perspektywy chóru ciężko stwierdzić, bo słyszeliśmy tylko muzykę...;))
Całość trwała około godzinę, był bis. Pieśń "Wolność" jak zwykle spotkała się z wielkim entuzjazmem, choć słyszałam też głosy za powtórnym odśpiewaniem "Czerwonych Maków". Osobiście muszę przyznać, że koncert się udał i chyba wszystkim się podobało.
Z kolei dzisiaj odbyła się, jak pewnie we wszystkich dużych miastach w Polsce, Parada Niepodległości. Jak co roku wyrwałam się spod skrzydeł szkoły, na rzecz wystąpienia na tę okazję w mundurze wraz ze swoją drużyną. Ten rok trzeba uznać za wyjątkowy, bo przebraliśmy się za powstańców. (Hełmu niestety nie udało mi się dostać. :( ) i paradowaliśmy w moro, w hełmach, furażerkach i czapkach moro. (O ile tak mogę to wszystko ponazywać, bo niestety i bardzo za za to Was przepraszam, ale moja wiedza jest dość ograniczona, także jak znajdziecie jakiś błąd, to śmiało wytykajcie ;))
Było bardzo wesoło. Już kiedy pojawiłam się na miejscu zbiórki na dziesięć minut przed nią (7.50), to wszędzie wokoło kręcili się harcerze w powstańczych strojach i rozpakowywali pierwsze okolicznościowe bonusy. Mnie, oraz grupce dziewczyn z mojej drużyny, które zjawiły się chwilę później trafiło się wciskanie ludziom darmowych śpiewników. No to uśmiech nr. 15 i jedziemy z tym koksem.
Jak co roku narodowość potencjalnych nabywców darmowych pamiątek nie ma znaczenia, jak również nie ma znaczenia to, że obcokrajowcy niewiele z śpiewnika w całości po polsku zrozumieją... Ale cóż. Święto, to święto, prawda? ;) Pamiętam jeszcze sprzed kilku lat, jak udało mi się namówić rekonstruktorów w nie polskich mundurach na wzięcie biało - czerwonych wstążeczek. A, co! :) Albo konwersacja łamanym angielskim, również sprzed kilku lat:
- How much is it?
- For free.
- Three?
- No, no! Free! Zero! Null!
W końcu chyba musiałam na palcach pokazać.
W tym roku doszłam do wniosku, że studenci rozdający ulotki przed dworcem mają złą technikę. Przede wszystkim zapominają o uśmiechu nr. 15, oraz o tym by mówić. Mówienie się przydaje. Serio. Ostatnia zasada, to to, żeby przez cały czas być w ruchu. Mówisz "Może śpiewnik dla pana?', podchodzisz do niego żwawym krokiem (Uśmiech nr. 15!), dajesz śpiewnik i nim zdąży się zorientować już jesteś przy kim innym. Tak. To działa. Z wstążeczkami było gorzej, bo tu trzeba było się zatrzymać, odpiąć wstążeczkę od poduszki i przypiąć ją nieogarniętemu dziecku. No tak.
Później była akcja z rozdawaniem mundurów (Moro, o którym wspominałam wyżej) i odpruwaniem niemieckich flag z rękawów... Jedne nożyczki na drużynę. Yeah. No i przez to mam teraz podarte rękawy :(
W końcu parada da ruszyła i znów uśmiech, bo jakoś wszyscy chcą nam robić zdjęcia... Szliśmy czwórkami. W pewnym momencie padł nawet komentarz "Jak w wojsku. Trzymać szyk i uważać na miny*." Ale ogólnie było wesoło, znów zabrzmiały tradycyjne okrzyki na cześć zethareu (Żeby nie było, śpiewane oczywiście przez nas :D) i wszyscy dobrze się bawili. Przynajmniej mam taką nadzieję ;) No.. Rozpisałam się dzisiaj... Trochę w formie zadośćuczynienia za ostatni weekend, kiedy tutaj nie pojawiło się nic, za co bardzo przepraszam. A Wy jak spędziliście ten dzień? ;)
* Tu: końskie odchody.
Całość trwała około godzinę, był bis. Pieśń "Wolność" jak zwykle spotkała się z wielkim entuzjazmem, choć słyszałam też głosy za powtórnym odśpiewaniem "Czerwonych Maków". Osobiście muszę przyznać, że koncert się udał i chyba wszystkim się podobało.
Z kolei dzisiaj odbyła się, jak pewnie we wszystkich dużych miastach w Polsce, Parada Niepodległości. Jak co roku wyrwałam się spod skrzydeł szkoły, na rzecz wystąpienia na tę okazję w mundurze wraz ze swoją drużyną. Ten rok trzeba uznać za wyjątkowy, bo przebraliśmy się za powstańców. (Hełmu niestety nie udało mi się dostać. :( ) i paradowaliśmy w moro, w hełmach, furażerkach i czapkach moro. (O ile tak mogę to wszystko ponazywać, bo niestety i bardzo za za to Was przepraszam, ale moja wiedza jest dość ograniczona, także jak znajdziecie jakiś błąd, to śmiało wytykajcie ;))
Było bardzo wesoło. Już kiedy pojawiłam się na miejscu zbiórki na dziesięć minut przed nią (7.50), to wszędzie wokoło kręcili się harcerze w powstańczych strojach i rozpakowywali pierwsze okolicznościowe bonusy. Mnie, oraz grupce dziewczyn z mojej drużyny, które zjawiły się chwilę później trafiło się wciskanie ludziom darmowych śpiewników. No to uśmiech nr. 15 i jedziemy z tym koksem.
Jak co roku narodowość potencjalnych nabywców darmowych pamiątek nie ma znaczenia, jak również nie ma znaczenia to, że obcokrajowcy niewiele z śpiewnika w całości po polsku zrozumieją... Ale cóż. Święto, to święto, prawda? ;) Pamiętam jeszcze sprzed kilku lat, jak udało mi się namówić rekonstruktorów w nie polskich mundurach na wzięcie biało - czerwonych wstążeczek. A, co! :) Albo konwersacja łamanym angielskim, również sprzed kilku lat:
- How much is it?
- For free.
- Three?
- No, no! Free! Zero! Null!
W końcu chyba musiałam na palcach pokazać.
W tym roku doszłam do wniosku, że studenci rozdający ulotki przed dworcem mają złą technikę. Przede wszystkim zapominają o uśmiechu nr. 15, oraz o tym by mówić. Mówienie się przydaje. Serio. Ostatnia zasada, to to, żeby przez cały czas być w ruchu. Mówisz "Może śpiewnik dla pana?', podchodzisz do niego żwawym krokiem (Uśmiech nr. 15!), dajesz śpiewnik i nim zdąży się zorientować już jesteś przy kim innym. Tak. To działa. Z wstążeczkami było gorzej, bo tu trzeba było się zatrzymać, odpiąć wstążeczkę od poduszki i przypiąć ją nieogarniętemu dziecku. No tak.
Później była akcja z rozdawaniem mundurów (Moro, o którym wspominałam wyżej) i odpruwaniem niemieckich flag z rękawów... Jedne nożyczki na drużynę. Yeah. No i przez to mam teraz podarte rękawy :(
W końcu parada da ruszyła i znów uśmiech, bo jakoś wszyscy chcą nam robić zdjęcia... Szliśmy czwórkami. W pewnym momencie padł nawet komentarz "Jak w wojsku. Trzymać szyk i uważać na miny*." Ale ogólnie było wesoło, znów zabrzmiały tradycyjne okrzyki na cześć zethareu (Żeby nie było, śpiewane oczywiście przez nas :D) i wszyscy dobrze się bawili. Przynajmniej mam taką nadzieję ;) No.. Rozpisałam się dzisiaj... Trochę w formie zadośćuczynienia za ostatni weekend, kiedy tutaj nie pojawiło się nic, za co bardzo przepraszam. A Wy jak spędziliście ten dzień? ;)
* Tu: końskie odchody.
Parada, co? U mnie, na zatyłku, właściwie absolutnie nic. Ot, wczoraj kotyliony w szkole niektórzy mieli. I... Tyle! Ogółem troszkę smut, że się w Polsce polskość czuje tylko oglądając (schodzący powoli na psy) Czas Honoru...
OdpowiedzUsuńNo... Trochę szkoda :/ Swoją drogą ending z Czasu Honoru znalazł się również w śpiewnikach, które rozdawaliśmy ludziom ;)
UsuńA i jeszcze jedno: Serdecznie zapraszam do brania udziału w ankiecie, jak ktoś jeszcze nie głosował ;)
OdpowiedzUsuń