Normalni

Yeah. Wróciłam do domciu i jest fajnie. Wszystkim, którzy głosowali serdecznie dziękuję ;). Cóż mnie się nie udało, ale może za rok... Kto wie...?
Reportaż, który właśnie Wam prezentuję to również efektem odkopów prowadzonych na moich starych "dziełach literackich". Liczy sobie około roku, ale sama praca nad nim też sporo zajęła, także liczę, że efekt będzie conajmiej pozytywny. Także ten. Jako, że jest to jeden z moich najdłuższych dotychczas postów,to jeszcze walnę krótki wstępik, coby nabić licznik znaków.
Nigdy nie lubiłam słowa "norma", "normalnie", etc. Było takie puste... Bez znaczenia... Albo raczej miało tak wiele znaczeń, że stawało się zbyt abstrakcyjne, by mógł objąć je mój umysł ścisłowca. Bo przecież skoro każdy jest inny i na świat działa tak wiele czynników, że nie ma dwóch takich samych rzeczy. Więc jak coś może być normalne...? Dlatego z uczuciem porównywalnym wręcz do obrzydzenia starałam się je wyprzeć ze swojego słownika. Inaczej działo się z jego przeciwieństwem, słowem "dziwne". Bo przecież jak mamy poznawać świat, jeżeli nic nie jest dziwne, inne? A przecież każdy jest inny i na swój sposób dziwny. Nawet, jeżeli ktoś wydaje się w stu procentach przeciętny - zadziwia swoją przeciętnością. To go wyróżnia.
Jednak nie wszyscy mają takie podejście do tych dwóch słów. Dawniej wszystko, co odbiegało od "normy" było tępione. Wciąż takie zwyczaje są zachowywane. Pytanie jak przebiegałaby ewolucja, gdyby przeżywały tylko osobniki najbardziej podobne o reszty? No, nie wyglądałoby to najlepiej...
Hmm... Nie, ten reportaż nie ma budzić kontrowersji. Jego bohaterami są bowiem niepełnosprawni. Tacy, jakich możemy spotkać na każdym kroku. Ci którzy rozwijają swoje pasje, marzenia, snują plany na przyszłość, nie przejmując się właśnie swoją innością. Dlatego myślę, że ten tytuł najlepiej oddaje charakter tego reportażu. Enjoy!

„Okularnica”

Pani Kasia jest czterdziestokilkuletnią blondynką, szczęśliwą mężatką i matką dwójki dzieci, od urodzenia cierpiała na zaćmę, którą usunięto jej we wczesnym dzieciństwie. Od około dwudziestu lat pracuje w Polskim Związku Niewidomych i prowadzi zajęcia na uniwersytecie.
Myślę, – mówi - że jak byłam dzieckiem, to moja niepełnosprawność wpływała na kontakty międzyludzkie. Jak to jest zawsze, dzieci pełnosprawne nie lubią dzieci niepełnosprawnych, nie lubią inności. Czyli kiedy nosiłam grube okulary w szkole, to nieraz dzieci mnie przezywały „okularnica”. Śmiały się, że muszę podchodzić do tablicy. W związku z tym nie wszystkie dzieci chciały się ze mną przyjaźnić, czy kolegować. Byłam inna, nie widziałam z tablicy, nauczyciele musieli mi pisać sprawdziany na kartkach. Nie widziałam na mapie, o wiele rzeczy się pytałam. Niektóre dzieci na pewno uważały mnie za osobę dziwną. Wtedy to wpływało pewnie negatywnie na moje kontakty międzyludzkie. Natomiast, myślę, że ludzie dorośli są mimo wszystko bardziej tolerancyjni, przynajmniej ci z którymi ja się obracałam. I też taką pracę mam, że generalnie pracuję z osobami niepełnosprawnymi. W dużej mierze. Są to osoby na ogół kulturalne. Środowisko, w którym się obracam raczej też jest takie. Nie doświadczam problemów w komunikacji jako osoba dorosła, z powodu mojej niepełnosprawności często jest wręcz odwrotnie. W mojej pracy osoby z którymi tam rozmawiam, chętnie czerpią z moich doświadczeń.

A jak z transportem?

Całe życie marzyłam o tym, żeby prowadzić samochód, ale nie mogę tego robić. Teraz jak mam swoją rodzinę to taka umiejętność by się przydała.
Transport w sensie komunikacji miejskiej i orientacja przestrzenna w swoim mieście (Trójmiasto) nie ogranicza mnie w żaden sposób, bo po prostu dobrze je znam. Natomiast w innym mieście to już gorzej, dlatego, że jak podjeżdża autobus, czy tramwaj to ja z daleka nie widzę jego numeru. Widzę dopiero gdy podjedzie bardzo blisko, ale czasami warunki pogodowe, nie pozwalają mi na to, bo na przykład słońce świeci mi w oczy, czy jest mgła. Jak jest dużo linii to się muszę zapytać, czy to jest właściwy autobus czy tramwaj.
Teraz są w autobusach takie dźwiękowe zapowiedzi informujące o następnym przystanku. Kiedyś tego nie było, a człowiek czasami miał wybrać się w bardzo długą trasę, to nie wiedział gdzie wysiąść. Szczególnie mnie to ogranicza wtedy, kiedy zawodowo, jeździłam i jeżdżę po różnych miejscach, często odległych. Są to na przykład małe miasta, które mało znam, na przykład takie jak Człuchów, Chojnice, Bytów, Sztum i ja muszę w tym mieście szybko wiedzieć jak gdzieś trafić, czy dojść. Wtedy też jest to dla mnie problem. Z tym, że teraz mi trochę pomagają mapy Google, bo jak sobie wcześniej prześledzę trasę którą mam iść, na komputerze, to jest mi łatwiej. Tak samo, jak jako studentka znalazłam się sama w obcym kraju - w Barcelonie. To też miałam problem żeby trafić w odpowiednie miejsce. Jeszcze jest bariera językowa. Dlatego właśnie uczyłam się hiszpańskiego, bo wiedziałam, że pojadę do Hiszpanii. Miałam świadomość, że jak się tam znajdę, będę zawsze mogła się dopytać.
Za każdym razem, kiedy jadę w nieznaną podróż to na pewno muszę sobie zaplanować trochę więcej czasu niż osoba dobrze widząca. Ta podróż dla mnie może trwać trochę dłużej, bo mogę gdzieś się pomylić, wysiąść nie na właściwym przystanku, lub trochę dłużej trafiać w dane miejsce. Więc to na pewno są jedne z ograniczeń, które mam.

Pasjonat

Pan Krzysztof mieszka na parterze bloku, wybudowanym jeszcze w latach 70.
Do mieszkania wchodzę przez podwójne drzwi. Od zewnątrz nie ma żadnej różnicy między drzwiami do tego mieszkania, a do innych, bo reszta sąsiadów również zadbała o ich wymianę. Drzwi zewnętrzne, olchowe, zostały wstawione w celu odizolowania od hałasów. Wewnętrzne, to standardowe drzwi od klatki.
Do wnętrza mieszkania przechodzi się przez korytarz w kształcie odwróconej do góry nogami litery „L”, z którego przechodzi się do trzech pokoi, kuchni, oraz łazienko-ubikacji. Nad drzwiami wejściowymi do pierwszego pokoju po lewej, został zamontowany ręcznie wykonany pawlacz. Ów pawlacz styka się z szafą, sięgającą sufitu i ciągnącą się przez całą długość korytarza, czyli aż do drzwi do dużego pokoju.
Pan Krzysztof ma swój pokój po prawej. Podobnie jak do tego po lewej, prowadzą do niego oszklone przesuwane drzwi. Przy oknie stoi luneta, na biurku komputer, a na szafkach stoją pozostałości po przeprowadzanych eksperymentach.
Pan Krzysztof jest z wykształcenia informatykiem. Kiedy miał roczek, na skutek niedowiezienia dokumentacji z przychodni z poprzedniego rejonu, nie został zaszczepiony na polio i zachorował na chorobę Heinego Medina. Teraz ma czterdzieści siedem lat, jest singlem, pracuje zawodowo i rozwija swoje pasje.
Akurat w moim przypadku rozwijanie pasji jest łatwe – mówi - Np.: Interesuję się naukami ścisłymi, w tym szczególnie astronomią. Widziałem zaćmienie słońca i księżyca. Zbudowałem specjalne urządzenie do fotografowania kosmosu, które fachowo nazywa się platformą prolaktyczną. Interesuję się także elektroniką i lubię konstruować różne urządzenia do zastosowania w codziennym życiu, np.: Baterie słoneczne, którymi zasilam urządzenia elektryczne np.: telewizor. Nie ma z tego spektakularnych zysków finansowych, ale jest satysfakcja z wykonanego zadania.
Lubię grać na instrumentach muzycznych, a szczególnie na akordeonie i syntezatorze. Spotykam się z przyjaciółmi na „sesjach muzycznych”, grałem w swoim zakładzie pracy na wyjazdach integracyjnych. Występowałem też na imprezach rodzinnych i u znajomych.

Pan młody

Pan Jacek przebył porażenie mózgowe. Po bardzo skutecznej rehabilitacji obecnie ma tylko drobną niepełnosprawność ruchową. W rozmowie wydaje się mieć dystans do siebie. Nie przejmuje się i woli by inni też tak go traktowali. Jest też miły, wesoły, życzliwy, pozytywnie nastawiony do życia. Jest niezależny, samodzielny i odpowiedzialny. Pełni funkcję szkolnego psychologa, realizuje się zawodowo, spełnia swoje zainteresowania. Planuje niedługo ślub ze swoją dziewczyną.
W rozmowie ze mną na pytanie, jak chce by inni go traktowali odpowiada spokojnym tonem – Normalnie.
Ta sama odpowiedź padła w rozmowie z wszystkimi moimi rozmówcami, również z Pawłem.

Gimnazjalista

Piętnastoletni Paweł, mieszkaniec Sopotu, uczeń społecznego gimnazjum z orzeczeniem o ADHD z wadą postawy, na tyle poważną, że kwalifikuje go na osobę niepełnosprawną.
Na pytanie dotyczące stereotypów funkcjonujących we współczesnym polskim społeczeństwie, odpowiada:
Tak, „Niepełnosprawni są gorszymi ludźmi”.
Na to samo pytanie pan Krzysztof stwierdza, że stereotyp, który jest obecny w naszym społeczeństwie dotyczy tego, że niepełnosprawni są zamknięci przed innymi i przewrażliwieni na swoim punkcie. Uważa, że jest to po części prawda. Są ludzie, którzy postępują zgodnie z tą wizją, ale są też tacy, którzy wyłamują się z tego schematu.

Fałszywa litość


Mnie irytuje, - mówi pan Krzysztof - kiedy ktoś robi ze mnie osobę nieporadną.
W sumie wolałbym, żeby te osoby dały mi spróbować zrobić to samemu i jeszcze pochwaliły za starania.
Taka fałszywa litość. To chodzi o sytuacje, kiedy osoba w fałszywy sposób oferuje pomoc. W tym momencie bardziej odczuwam swoją niemoc. W sumie wolałbym, żeby te osoby dały mi spróbować zrobić to samemu i jeszcze pochwaliły za starania. Nie pamiętam, żeby tak się stało.

Na wojnie pani była?

Sytuacje są śmieszne, – mówi pani Kasia a propos sytuacji irytujących w jej życiu. - bo osoby z dysfunkcją wzroku tak jak ja mają dosyć dużą ulgę komunikacyjną czyli na bilety. Płacą mniej pieniędzy. Nawet w tej chwili w pociągach osobowych i autobusach zwykłych mamy 95% ulgi . Czasami zdarzają się irytujące, ale strasznie śmieszne sytuacje. Na przykład jechałam do Kartuz w związku z projektem unijnym i mówię do pana kierowcy, że poproszę bilet z 95% ulgą, a pan kierowca mówi ”Ale pani się takie coś nie należy.” A ja mówię: ”A właśnie, że się należy.” On mówi: „Ja pani nie wierzę.” Ja mówię „No to… to ja panu pokażę legitymację.” I zrobiłam to. On się tak przyjrzał tej legitymacji. Się tak popatrzył, mówi „A pani co? Na wojnie pani była?”.
Albo druga taka sytuacja, jak jechałam pociągiem i też miałam sobie kupić bilet z 95% ulgą. Konduktor w kolejce sprzedaje i mówi: ” Ale ja pani sprzedam z 37% ulgą, bo pani nie jest osobą niewidomą, tylko słabo widzącą.” Ja mówię „Dobrze, ja jestem osobą słabo widzącą, ale akurat moja ulga…” Bo tam się to pozmieniało i ulga dla osób zarówno niewidomych, jak i słabo widzących wynosi 95%. Kontynuuję: „ Moja ulga wynosi 95%.” A ten konduktor mówi: „Nie, nieprawda, bo pani nie jest taką osobą. Ja pani takiego biletu nie sprzedam, bo pani nie korzysta z przewodnika, nie korzysta pani z białej laski…” No i żeśmy się pokłócili.
Wszyscy ludzie to słyszeli. Zaczęli się śmiać, ja też. Mówię” Ale proszę pana, ja mam rację, bo akurat pracuję w takim miejscu, że wiem jakie mam ulgi.” On mówi :„Pani nie ma racji. Proszę wysiąść.” Ja mówię:” Na pewno nie wysiądę.” Już dojechaliśmy do Zaspy w ten sposób się kłócąc. On mówi: „Albo pani sprzedaję bilet z 37% ulgą, albo pani wysiada.” Ja mówię:” W żadnym wypadku, proszę pana, ja nie wysiadam. A czy pan mi sprzeda bilet to już pana sprawa, mnie to nie interesuje.” W każdym bądź razie on w końcu mówi: „Dobrze. To ja zrobię pani uprzejmość z mojej strony i pani sprzedam ten bilet, o który pani mnie prosi. Ale pani pamięta, że to jest tylko moja uprzejmość.” Już cały przedział normalnie rył ze śmiechu. No więc ja wzięłam ten bilet i mówię: „ No dziękuję bardzo.” Po czym pięknie wysiadłam z pociągu bez tej białej laski i bez tego przewodnika. Poszłam do pracy i opowiedziałam dziewczynom jaki miałam problem. Taka zła przyszłam. Mówię:” No wiecie co, to już jest chamstwo, nie można do tego dopuścić.” A nasza pani prezes bardzo dobrze z różnych tam przyczyn znała pana dyrektora SKM-ek więc od razu do niego zadzwoniła. Opowiedziała mu ten cały przypadek. On się wściekł. Pytał się kiedy była ta kolejka, o której godzinie i tak dalej. Wszystko żeśmy spisali i efekt był taki, że od następnego tygodnia… Przez cztery tygodnie moja organizacja prowadziła dla konduktorów SKM-ek szkolenie. Od tego czasu nie odnotowaliśmy skarg od osób niewidomych i niedowidzących na SKM-ki.

Udogodnienia

Większość osób podawała przykłady różnych rozwiązań ułatwiających życie osobom niepełnosprawnym, między innymi:
Instytucje takie jak Pefron, informacje w internecie, kursy, dofinansowania, ulgi na autobusy – wymienia pan Jacek.
Pani Kasia z dumą opowiada o uzyskaniu czołowego miejsca w konkursie na napisanie projektu z wykorzystaniem funduszy unijnych, które jednak nie okazały się wystarczające na jego realizację.

Niepełnosprawny vs pracodawca

Jeżeli pracodawca posiada korzyści finansowe z zatrudniania niepełnosprawnych, – mówi pan Krzysztof- to go chętnie zatrudnia. Jednak w sytuacji, kiedy pracodawca ma do wyboru osobę niepełnosprawną a osobę sprawną, to większe szanse na zatrudnienie ma ta druga. Dlatego, że osoba zdrowa może wykonywać więcej dodatkowych prac, jakie zleca zakład pracy jak np.: remont, reorganizacja, itp. Zdarza się też, że osoby niepełnosprawne zatajają przed pracodawcą informacje o swoim stanie zdrowotnym, aby uniknąć zwolnienia z pracy.
Jeżeli osoba niepełnosprawna stara się o pracę, aby uzyskać zatrudnienie musi być lepsza od pełnosprawnej – dodaje pani Kasia.

Plusy?

Gdy jest się niepełnosprawnym, ma się inne spojrzenie na rzeczywistość i większą tolerancję dla innych. – zauważa pan Jacek.
Dzięki temu, że jestem osobą niepełnosprawną, osoby które są moimi przyjaciółmi to bardzo wartościowi ludzie.
Dzięki temu, że jestem niepełnosprawny, osoby które są moimi przyjaciółmi to bardzo wartościowi ludzie. – stwierdza pan Krzysztof.
Są w stosunku do mnie uczciwi. Takie przyjaźnie trwają przez wiele lat. Bowiem priorytetem staje się relacja z człowiekiem, a nie inne rzeczy. To powoduje, że nie mam konieczności weryfikowania prawdziwych pobudek i intencji, które nimi kierują. Akceptacja osoby wysuwa się na pierwszy plan.

Wywiady i opracowanie: Justi
Imiona zostały zmienione, ze względu na prywatność osób udzielających wywiadu.

Komentarze

  1. Hmm... To było na potrzeby gazetki szkolnej czy czegoś, jak mnimam?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do gazetek szkolnych nie pisuję, a praca została stworzona na potrzeby tego, żebyśmy się nauczyli jak to się robi...

      Usuń
  2. Noo... Nie spodziewałam się, a toto całkiem fajny wywiadzik je! ;) i Ty nie umiesz z ludziami interakcjować?

    OdpowiedzUsuń
  3. No nieźle :) naprawde przyjemnie sie czyta :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Witaj! Zapraszam do komentowania ;)

Zobacz też

Powiew lat dziewięćdziesiątych, czyli rąbanka z morałem ~ Recenzja by Kage - Sama

Dlaczego nie mam autorytetów?

Szacunek - słowo tabu

Top 20 seriali ~ ranking Kage

in memoriam

Ideologia LGBT

Historie z życia wzięte part 2

Alee... Ale wolność słowa!

Jak podawać heroinę - "Xena Wojownicza Księżniczka: Sezon 2"

Córka Czarownic