Historie z życia wzięte part 2
Tytułem tego tekstu mógłby być tytuł jednej z moich ulubionych gier... Gdyby zmienić jedną samogłoskę. A inną labiodentalną (jak się mówi po polsku? Wargozębna?) z bezdźwięcznej zmienić na dźwięczną. No bo miłość jest dziwna. Ale tak totalnie. Z filmów wiemy tyle, że jak zobaczysz tę drugą połówkę, to od razu będzie się wiedziało, że to ta druga połówka. Czyli albo oglądałam za mało romansów (bardziej niż prawdopodobne), albo jestem jeszcze dziwniejsza, niż miłość (bardziej niż bardziej niż prawdopodobne).
Bo mnie motylki w brzuchu nigdy szczególnie nie szalały, chyba, że gdy wbijałam do sklepów z bronią czy gadżetami. Miłość odkryłam po gimnazjum, bynajmniej nie pod wpływem "loffciam cię od pierwszego ujrzenia", a raczej wręcz przeciwnie, bo po rozstaniu. Jak widać sama groźba odejścia potrafi wywołać uczucia, których nigdy nawet byśmy nie podejrzewali... Więc gdy jakieś trzy lata temu moja osobista niewolnica do pisania powiadomiła mnie, że grozi jej wyjazd do USA, to miałam niemałą załamkę, bo doszło do mnie, że zrobiłam coś, czego przyrzekałam sobie, że nigdy więcej nie zrobię - zakochałam się w kimś totalnie nieosiągalnym. Napędziło to jeszcze koło depresji, trawiące mnie od dłuższego czasu. No bo jak walczyć z własnym serduchem? Życie to nie film, nie wystarczy ocalenie Ameryki/Ziemi/wszechświata i namiętny pocałunek na zgliszczach superbroni obcych z kosmosu, by stworzyć udany związek (Hollywood lubi to). Trzeba czasu, zrozumienia i w cholerę cierpliwości, czyli czegoś, czego wtedy nie miałam (nie żeby to się zmieniło). Ale hormony osiągnęły poziom krytyczny wspomagane świadomością, że jest niedziela 3 maja, tuż przed maturą... Spięłam poślady i napędzana emocjami PMSowymi spytałam Tę Jedyną, czy chce Tą Jedyną stać się dla mnie oficjalnie... A Ona powiedziała "tak"...
I tak trwa ten chaos od półtora roku... Bywały dni lepsze i gorsze i w sumie nie jestem w stanie ocenić co przeważa... Ale ciągniemy to dalej. Pozostawiam jeszcze kwestię niecodziennej seksualności, bo to to już w ogóle sajgon, zwłaszcza na naszym ojczyźnianym podwórku. Nie jest łatwo, ale jeśli wierzyć wizjom lokalnym, to żaden związek łatwy nie jest, a jeśli jest, to chyba nie związek. Zresztą, co ja wiem o miłości.
Tylko tyle, że jest dziwna.
Bo mnie motylki w brzuchu nigdy szczególnie nie szalały, chyba, że gdy wbijałam do sklepów z bronią czy gadżetami. Miłość odkryłam po gimnazjum, bynajmniej nie pod wpływem "loffciam cię od pierwszego ujrzenia", a raczej wręcz przeciwnie, bo po rozstaniu. Jak widać sama groźba odejścia potrafi wywołać uczucia, których nigdy nawet byśmy nie podejrzewali... Więc gdy jakieś trzy lata temu moja osobista niewolnica do pisania powiadomiła mnie, że grozi jej wyjazd do USA, to miałam niemałą załamkę, bo doszło do mnie, że zrobiłam coś, czego przyrzekałam sobie, że nigdy więcej nie zrobię - zakochałam się w kimś totalnie nieosiągalnym. Napędziło to jeszcze koło depresji, trawiące mnie od dłuższego czasu. No bo jak walczyć z własnym serduchem? Życie to nie film, nie wystarczy ocalenie Ameryki/Ziemi/wszechświata i namiętny pocałunek na zgliszczach superbroni obcych z kosmosu, by stworzyć udany związek (Hollywood lubi to). Trzeba czasu, zrozumienia i w cholerę cierpliwości, czyli czegoś, czego wtedy nie miałam (nie żeby to się zmieniło). Ale hormony osiągnęły poziom krytyczny wspomagane świadomością, że jest niedziela 3 maja, tuż przed maturą... Spięłam poślady i napędzana emocjami PMSowymi spytałam Tę Jedyną, czy chce Tą Jedyną stać się dla mnie oficjalnie... A Ona powiedziała "tak"...
I tak trwa ten chaos od półtora roku... Bywały dni lepsze i gorsze i w sumie nie jestem w stanie ocenić co przeważa... Ale ciągniemy to dalej. Pozostawiam jeszcze kwestię niecodziennej seksualności, bo to to już w ogóle sajgon, zwłaszcza na naszym ojczyźnianym podwórku. Nie jest łatwo, ale jeśli wierzyć wizjom lokalnym, to żaden związek łatwy nie jest, a jeśli jest, to chyba nie związek. Zresztą, co ja wiem o miłości.
Tylko tyle, że jest dziwna.
...
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej widzę, że mojego bloga czyta też ktoś oprócz Kage ;)
UsuńZapraszam do pisania dłuższych komentarzy ;)
To pierwsze, co przyszło mi do głowy po przeczytaniu posta, wybacz.
UsuńSpoko ;) Zapraszam też do komentowania w innych wątkach ;)
UsuńAha.
OdpowiedzUsuńCzo ten kot robi pod moim tekstem???
OdpowiedzUsuńWstawiłam coby mi zniczy nie wklejało przy linku (O.o) Jak Ci się nie podoba to mogę zmienić tylko powiedz na co
Usuń