Pyrkon




Tak o to witam po przerwie, wraz z krótką relacyjką z wyżej zaprezentowanego konwentu.

Do Pyrkonu przygotowałam się kreatywniej niż zwykle, bo postanowiłam skompletować sobie pierwszy cosplay z prawdziwego zdarzenia. Padło na Rey, jako, że jestem małą dziewczynką, ze świeżo wpojonym kanonem Gwiezdnych Wojen. Poprzewalałam rzeczy w szafie w poszukiwaniu elementów stroju, które jako tako pasowały by do konwencji. W końcu udało się coś sklecić, co jako tako możnaby cosplayem nazwać. Teraz tylko broń. [Zdjątko po lewej] Byłam w posiadaniu sporego kawałka rurki pp, jeszcze z czasów, gdy robiłam moje piankowe cacko na treningi. Teraz wystarczyło je przerobić [kilka objazdów po sklepach budowlanych w poszukiwaniu podkładu (?) pod farbę... A ta i tak odpada jak ze starego płotu], dodać elementy, które nadałyby całości pasujący kształt, pomalować i szyszko świetnie, szyszko świetnie... Lekcja na dziś? Nie sprejuj taśmy. Przynajmniej ta czarna wersja srebrnej taśmy się odkleja. Innych nie sprawdzałam. Kolejnym ciekawym elementem stroju okazała się chusta (Na której to zepsuła się babcina maszyna do szycia ;_; Ma ktoś może kontakt do mechanika...?). Wyszła trochę za długa i ciężko ją okiełznać. Wybrałam jednak zbyt gruby materiał... A może wybór lekko rozciągliwego był złym pomysłem? Niezbyt się znam, ale nie leżała tak jak powinna i ciągle zsuwała mi się z ramion nawet pomimo pasa. Stąd wzięły się moje poważne wątpliwości, jak ta biedna kobieta mogła w tym stroju robić cokolwiek? A tym bardziej machać tą swoją laseczką...
Przyszedł w końcu czas wyjazdu. Z trudem ogarniałam wykańczanie stroju, przygotowanie do testów, pakowanie się i zamartwianie się perspektywą pięćdziesięciu zadań z matmy, zadanych nie weekend, kiedy akurat mnie nie ma... No, ale pojechałam, męcząc się z matmą w pociągu. O ile w samym pojeździe było jeszcze jako tako z temperaturą, o tyle Poznań okazał się raczej chłodny. I ta pogoda miała utrzymać się do koca weekendu, pogarszając się z dnia na dzień. Podczas gdy ja miałam latać w zwiewnych ciuchach człowieka pustyni. Fajnie. Może nawet miałabym zdjęcia... Albo raczej mam zdjęcia. Tylko na telefonach tych, którzy je ze mną robili... Lub ich rodziców. Wiecie jak to jest być idolką małych dziewczynek? Jakoś nigdy nie aspirowałam do miana Hannah Montany czy innej Violetty... Ale cóż, jakoś tak wyszło... Chyba pomyślę o sesji na plaży, czy w jakimś równie piaskowym miejscu, coby do konwencji pasowało...
Wracając do samego konwentu, planowo przybyłam pod wieczór, więc po przebraniu trza już było pędzić na konwent. Handlowy i jakaś prelka o... Silnych kobietach w anime, o ile się nie mylę. Była spoko, acz na kolana nie powalała. Ja wiem, kwestia programu ogółem, czy tego, że konwent bardziej skupia się na tym, by przybywające nań tłumy się nie pozabijały, niż miały kreatywne jakieś zajęcie? Zaciekawiła mnie ilość zajęć na głównym placu, jednak z przyczyn pogodowych wolałam siedzieć w budynkach, bądź przechadzać się po handlowym. Ten z roku na rok rozrasta się niczym pewne opowiadanie, tracąc przy tym niestety na wartości. Głównie przez rosnący wybór dóbr zapewne. Ciężko się w tym wszystkim zorientować. Nie zabrakło wszechobecnych figurek, pluszaków, stoisk z mangami, komiksami, książkami i wszelkiej maści rzeczami, które każdy geek, (lub jego dziecko/dziewczyna/facet <- niepotrzebne skreślić) chciałby mieć w posiadaniu. Bo przepraszam, ale kto nie chciałby się poszczycić pluszowym Hanem Solo zatopionym w karbonicie?
Naszły mnie też przemyślenia związane z pewną historyjką na handlowym. Był już ostatni dzień konwentu i ogólnie wielkimi krokami zbliżał się mój powrót do Gdańska, a ja wciąż nie wydałam wystarczającej ilości kasy na bzdety. W szale wydawania kasy na to co popadnie (rajstopy w misie <3) Wraz z Kage trafiłyśmy na stoisko z jakimiś skórzano-metalowymi bzdetami - jakieś bransolety, niebransolety, łańcuchy, biżuteria. No dobra. Cacka mają nawet nawet, loteria w przystępnej cenie, czemu by nie spróbować. Zgadnijcie, co okazało się być zawartością pierwszego losu? Tak, główna nagroda. (Ileśtam kasy do wykorzystania w na ich stoisku) No dzięki. Co oznacza taki los? Od wieczną kobiecą zagwozdkę "Co wybrać?"
Co robię ja? Kręcę się po stoisku z mieszanką uczuć, a Kage się wypiera odpowiedzialności za decyzję, jakby to ona sponsorem nie była :p W końcu objawia się scenka rodzajowa, kiedy pani ze stoiska zaczyna demonstrować różne cacka. Bransolety... W tym takie dłuższe, co i na szyję będą pasować. "Zakładamy?" "...No dobra..." Przed lusterkiem nawet nie wyglądało tak źle, nie licząc tego, że szyję mam trochę chudą i wyszło za luźne nawet przy regulacji.
Cała akcja zaczęła się wtedy, gdy w nerwowym śmiechu dodałam, że tylko smyczy brakuje. Tak, sklepikarka z wielkim zacieszem wybrała jeden z łańcuchów z wystawy, podpięła go do obroży i zaczęła mnie na nim prowadzić. Uprzedzając pytania, nie, kajdanki okazały się za drogie, a ja resztę konwentu spędziłam w tej obroży :>. 
A teraz czas na spam zdjęciowy, czego ja tu nie nakupowałam...



Ta figurka na środku się świeci i gada O.o


A kotełka można schować do pudełka by był jeszcze bardziej biedny niż jest :<




Komiksów chyba nie muszę tłumaczyć :>

+ Specjalne podziękowania dla Kotełka za łażenie ze mną wszędzie pomimo obolałej nogi, cierpliwość dla ludzi, którzy nieopatrznie zechcieli sobie ze mną zrobić sobie fotkę, przetrwanie moich humorów i zmarnowanie na mnie tyle kasy, że wyżywiłabyś się za to przez miesiąc... Eh... <TULI>  i nie smutaj mi tam bo będę zła ;)

Zobacz też:

A tak jakby ktoś chciał przy okazji życzyć mi najlepszego z okazji urodzin to byłoby miło... ;)

Komentarze

Prześlij komentarz

Witaj! Zapraszam do komentowania ;)

Zobacz też

Powiew lat dziewięćdziesiątych, czyli rąbanka z morałem ~ Recenzja by Kage - Sama

Dlaczego nie mam autorytetów?

Szacunek - słowo tabu

Top 20 seriali ~ ranking Kage

in memoriam

Ideologia LGBT

Historie z życia wzięte part 2

Alee... Ale wolność słowa!

Jak podawać heroinę - "Xena Wojownicza Księżniczka: Sezon 2"

Córka Czarownic