Pokój, czyli co to znaczy kochać

Środowisko LGBT na spółkę z paroma katolickimi publicystami zorganizowali fajną akcję promującą pokój.
Kościół katolicki uznał, że akcja jest meh, bo nie promuje pokoju, tylko konkretną organizację, choć akcja ma promować pokój.
Czemu to piszę? Bo wydaje mi się strasznie bez sensu, że Kościół buntuje się przeciw akcji, która nakłania do jedności wśród ludzi i ogólnochrześcijańskich wartości - miłości do bliźniego. Co jak co, ale bezsensowne jest szukanie głębszego dna w akcji służącej nakłanianiu do miłości. Jasne, każda organizacja walczy o coś, co uważa za ważne. Jednak doszukiwanie się w tego typu akcji politycznych pobudek jest już dla mnie paranoją. Szczególnie, że można je "potwierdzić", jedynie podając organizatora akcji, co jest kompletnie bez sensu.
Jasne, że kościół i LGBT specjalnie się nie lubią, krytykują i ogółem skłócają prosty lud przeciw sobie. Powstała jednak akcja, by te dwie strony konfliktu pojednać. I świetnie. Pokazać ludziom, że można żyć obok siebie w miłości, nie nienawiści. Że lincz wcale nie jest najlepszą formą dotarcia do bliźniego o innych poglądach. Do bliźniego należy podchodzić z miłością, niezależnie jaki "zły" by nie był. Podejść do niego i podać dłoń. Pojednać się. Wtedy można zacząć rozmawiać. Tak jak w sporcie. Przed sparringiem, zanim zbijesz przeciwnika na kwaśne jabłko, oddajesz hołd. (Salut, przynajmniej w sparringach na broń białą). Okazujesz przeciwnikowi szacunek, bo chociaż stoicie po dwóch stronach, wasza walka nie jest po to, by się skłócić, tylko połączyć w idei sportu jako rywalizacji.
Tak aktualnie Kościół i LGBT rywalizują ze sobą o prosty lud. O rodzinę i inne aspekty czysto kulturowe. Jasnym jest, że zapewne nigdy nie będą stali po tej samej stronie barykady, bo głoszą odmienne systemy wartości. I choć zdania mają odmienne, tak jak szermierze należą do innych grup, tak zrozumiałym jest by połączyli się w szlachetnej idei dialogu.
Reakcja Kościoła jednak nastąpiła taka, a nie inna. Szkoda, bo w głębi duszy miałam nadzieję, że miło się zaskoczę, ale niestety. Przewijam tylko kolejne posty i przyglądam się jak Kościół coraz bardziej się pogrąża.
Zakaz uczestniczenia w akcji "znak pokoju" dla katolików.
Co, przepraszam?
Dlaczego nie mogę przekazywać znaku pokoju każdemu?  Bez względu na poglądy, orientację, płeć czy kolor skóry? Znak pokoju jest przecież po to by się pojednać, tak? Pokój = brak wojny. Nie muszę się z kimś zgadzać, by przekazać mu znak pokoju. Mogę pojednać się z każdym. Czy z gejem, czy z mordercą, o ile dana osoba wyrazi do tego chęć. Do pojednania. Bo znak pokoju nie mówi "popieram cię" tylko "nie krzywdźmy się nawzajem".
I dlatego uważam, że zabraniając uczestnictwa w tej akcji Kościół przegrał. Przegrał w sztuce dialogu i przekazywania katolickich wartości. Ba, uważam, że Kościół sam powinien wyjść z podobną inicjatywą. Stanowczo jej się jednak sprzeciwił, podając jako wytłumaczenie informację, że chociaż doktryna Kościoła nie piętnuje człowieka, to piętnuje grzech. Sprawa wydawałoby się dla zainteresowanych oczywista. Tylko wykręcana raz w jedną raz w drugą stronę. Nieraz widziałam pod różnymi postami komentarze nawołujące do nienawiści, ba, mordów. Tylko dlatego, że ktoś nie jest hetero. (Jak to wygląda od strony organizacji LGBT, nie wiem. Słyszałam głosy, że podobno Kościół jest przez nich szykanowany, acz nie jestem w LGBT (jako organizacji), nie wiem, nie wypowiadam się. Zresztą tak dużo osób szykanuje Kościół, że wyłowić z tej masy kto jest w LGBT, a kto nie po prostu nie sposób) Teraz hierarchowie Kościoła boją się, że akcja zostanie odebrana jak hipokryzja, bo przecież czyny homoseksualne są grzechem. No właśnie. Czyny, nie człowiek. Zanim podam komuś dłoń nie muszę znać jego grzechów. To już nie jest Kościół pierwotny w którym spowiadano się na forum. Nie znam życiorysów innych ludzi. Podaję im dłoń, widząc w nich ludzi, a nie pogrążone w grzechu potwory. Bo w końcu każdy jest grzesznikiem. Tacy już jesteśmy. Szykanowanie kogoś za to, że jest człowiekiem jest chore.
Dlatego przykro mi jest, że akcja miłości do bliźniego została zakazana przez ludzi, którzy powinni głosić miłość do bliźniego.
Zapraszam do dyskusji ;)

Zobacz też:
Jak trudno w dzisiejszych czasach być w centrum

Komentarze

  1. Bo im się wydaje, że mają monopol na mówienie o pokoju i miłości... ONR? Jasne, co tu krytykować. Pokój z LGBT? SZATAN, KURNA :/ Jeszcze tylko czytania apeli smoleńskich brakuje... Co się dzieje z tym krajem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do nawiasu w ostatnim akapicie, pacz tumblr... Po namyśle, nie. Nie patrz, dziewczę, jeśli ci względna przytomnośc umsyłu, zaklinam cię, nie zachodź w te najmroczniejsze zakątki internetu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moze zaraz pozaluje, ale spytam: dlaczego masz napisane kosciol z malej litery?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, już edytowane.
      Tak czy siak, zapraszam do dyskusji ;)

      Usuń
    2. A mnie jeszcze jedno ciekawi: z jakiej Twoim zdaniem konkretnej przyczny Kosciol sie czepia homoseksualizmu?

      Usuń
    3. Hm... Tu szczerze mówiąc nie mam zdania i to właśnie mnie męczy, bo poza Biblią próżno szukać innych powodów. A przecież część "nakazów" skierowanych do Żydów też odrzucamy, to dlaczego ten nie? Przecież nadrzędnym przykazaniem dla Chrześcijan jest "Będziesz miłował Pana Boga swego, z całego serca swego, z całej duszy swojej, i ze wszystkich sił swoich, a bliźniego swego jak siebie samego." Tu nie ma żadnego rozdziału na płeć. W czym więc problem?

      Usuń
    4. Stary Testament wedle nauki Kościoła będzie aktualny zawsze, ale w tym znaczeniu ze jego przesłanie jest wieczne, a nie jego litera. A więc jeśli coś z niego odrzucamy, to albo ze względu na to, że niektóre prawa np. Mojżeszowe były skierowane do ludzi o dzikiej mentalności, (np. listy rozwodowe/ kara w postaci ukamienowania), którzy nie byli gotowi na pełną prawdę o Bogu. Drugi wariant jest taki, ze niektóre prawa miały swoje znaczenie w tamtejszej kulturze i czasach- jak np. zakaz robienia tatuowania się. Powstał dla tego, że wtedy powszechnie uznawało sie to za oznakę kultu jakiegoś bożka.
      A co do homoseksualizmu: ogólnie mocno martwi mnie, iż często jedyne argumenty używane przez (czasami pseudo) katolików to albo "to jest obrzydliwe' albo "to grzech!". Ci, co tak agresywnie z nim walczą, często nie rozumieją w ogóle sedna sprawy. Otóż w tym grzechu nie chodzi o łamanie jakiegoś Świętego Prawa (ani w żadnym innym grzechu), ale o to, ze ma on negatywne konsekwencje. Po pierwsze chłopiec, który staje się gejem ma poważny problem z własną męskością i jeśli się mu nie pomoże, to zostanie on sprowadzony do seksualności, gdzie będzie podświadomie szukał jego zaspokojenia. Nie znajdzie go tam jednak i problem będzie się tylko pogłębiał*. Druga rzecz, to problemy medyczne: nie chce wchodzić w szczegóły, ale podczas seksu gejowskiego w odbycie tworzą się liczne rany i miesza się tam krew, nasienie i kal. Z tego powodu-oraz z powodu, ze zazwyczaj maja oni wielu partnerów- na samych tylko gejów stanowiących średnio 1,5% społeczeństwa przypada aż 60% zachorowań na AIDS. Oprócz tego 40% wszystkich aktów pedofilii również ma charakter homoseksualny. Czegoś takiego nie można nazwać naturalnym i dobrym używaniem seksualności. W nauce KK zaś chodzi o to, ze względu na to wszystko poprzez akty homoseksualne nie pogłębia się miłość do drugiej osoby, ale niszczący człowieka egoizm.


      *Ta kwestia generalnie jest dosyc skomplikowana, wiec tak dobrze nie wytlumaczę, ale zobacz ten filmik, jesli Cię to interesuje: https://www.youtube.com/watch?v=bEdvItaf3zM

      Usuń
    5. Ojca Szustaka oglądałam, a jednak nie pokazuje on obrazu całej sprawy, tylko wycinek. Nie każdy gej/lesbijka dąży tylko do zaspokojenia swoich pragnień seksualnych (zupełnie tak ja nie każdy hetero) Co do stosunków seksualnych to cóż no... Odpowiem jednym słowem. Edukacja. Chociażby o tym by się zabezpieczać i nie zmieniać partnerów jak skarpetki. W sumie nie powinno się tego nawet nazywać partnerstwem, jeśli zniżamy całą łączącą ludzi więź tylko do seksu. I rzeczywiście jestem za tym, by taką postawę wśród osób homo piętnować. Co jednak jak ktoś chce się ustatkować i po prostu żyć z jedną osobą którą kocha?

      Usuń
    6. Nie watpie, ze takie osoby sa, ale to nie jest takie proste, ze ja sobie cos mocno postanowie i niewazne ze tlumy ludzi nie daja rady, ja nie jestem taki jak oni. Przykladowo, jakis chlopak moze sobie obiecac, ze bedzie zawsze bral tylko miekkie narkotyki. No ale po jakims czasie juz to nie wystarczy i w pewnym momencie stwierdzi, ze ciezkie w malych ilosciach tez sa ok i zacznie brac. Albo np. jakis niedojrzaly gimbus sobie wymysli, ze jak sobie wyobraza po nocach sceny seksualne ze swoja dziewczyna masturbujac sie, to to jest ok, bo jest jej wierny i ze to tez jest milosc itd. Ja mialem mniej wiecej taka historie. Niestety pomimo tego, ze niekoniecznie mialem najgorsze intencje, to sie przez to wpakowalem sie potem w dosc paskudne problemy na tym tle. Na lata. Wiec czlowiek nie musi byc sobie zdawac sprawy z konsekwencji, zeby kombinowanie z seksualnoscia cos mu zrobilo. No a Szustak mowi tutaj o sprawach kluczowych; o tym skad sie biora sklonnosci homoseksualne. Wsrod psychologow panuje przekonanie, ze nie ma geja ktory mialby dobre relacje z ojcem. Mam znajomych, w ktorych przypadku to rowniez sie sprawdza. No a statystyki ktore podalem wyzej (40% aktow pedofilii i 60% zachorowan na AIDS) swiadcza, ze musi cos byc nie tak, ze to jest zaburzenie. Albo badania ktore o tym swiadcza sa oszustwem, albo nie. A jak nie, no to ten argument wydaje mi sie miazdzacy: http://www.rp.pl/artykul/1059922-Naukowo-o-pedofilii.html#ap-1

      Usuń
    7. Odnosząc się bezpośrednio do załączonych przez Ciebie badań,mam uwagę: pedofil może być heteroseksualnym człowiekiem (jeśli chodzi o wybór partnera życiowego), ale preferować małych chłopców (sfera seksualna) i to się nie wyklucza. W badaniach nie został podany rozdział między ogólnymi preferencjami pedofili (partner życiowy) a ich zaburzoną seksualnością (płeć dziecka) więc wyciąganie wniosków, że "pedofil jest homoseksualistą bo małych chłopców" jest niekoniecznie prawdziwe.
      Zresztą pedofilia powinna być społecznie piętnowana, niezależnie kim dany pedofil jest. Gwałt niszczy psychikę każdej osoby, a co dopiero dziecka które nie zdaje sobie sprawy z tego co się stało.
      Co do konsekwencji, jak to ująłeś. Powiem tak - religia polega w dużej mierze na samokontroli, prawda? Stąd to całe "wytrzymywanie z seksem do ślubu", jakieś postanowienia wielkopostne i inne rzeczy tego typu. Nawet powstrzymywanie się od przekleństw, czy niemiłych słów. Myślę, że póki nieustannie się kontrolujesz, stawiasz sobie pewne granice, to jest dobrze. Choćby to były granice rozłożone w czasie.
      I obawiam się, że narkotyki to jednak dobry przykład nie jest, bo tu pojawia się uzależnienie zarówno psychiczne jak i fizyczne - a to już przypadek kliniczny. Sfera seksualna jest chyba łatwiejsza w kontroli dla zdrowego człowieka. Dopóki trzyma się pewnych granic, jest dobrze. Jak się je przekroczy może zacząć się problem. Nie wiem, może dla mnie jako kobiety jest to łatwiejsze, bo nie myślę o seksie cały czas (zwyczajnie nie mam takiej potrzeby). Trochę jak z alkoholem. Raz od święta lampkę wina możesz wypić, ale jak to święto jest codziennie, a zamiast lampki wina pojawia się wódka, to jednak jest coś nie tak.

      Usuń
    8. Czuję się dziwnie, wracając do dyskusji zaczętej tak dawno temu, ale chyba jednak warto skończyć xd
      Co do tych badań, to rozumiem Twój tok rozumowania. Dla mnie jednak jest logiczne, że jak ktoś jednak jest czyimś partnerem życiowym, to na płaszczyźnie seksualnej coś go z drugą osobą łączy. Jeśli ktoś ma życiowego partnera, a ma kontakty seksualne z kim innym, to dla mnie jest to zwyczajna zdrada- coś, co nigdy nie jest w porządku. Z tym się chyba zgodzisz? Także dla mnie to brzmi trochę naciąganie.
      Co do granic: oczywiście masz rację, mówiąc że dobrze jest je mieć. Sęk w tym, kto je tworzy i na podstawie czego. Ja kiedyś w sferze seksualnej długo nie wiedziałem, jak te granice powinny wyglądać. W pewnym momencie na podstawie jakichś tam przemyśleń i własnego wyczucia stwierdziłem, że mi wolno je trochę poluzować. Sądziłem, że wszystko jest w porządku. Problem był w tym, że nie byłem zdolny odróżnić wtedy dobra od zła. Nieświadomie więc, wybrałem zło i później poskutkowało to wpadnięciem w prawdziwe bagno. Dlaczego? Bo postawiłem sobie granice zupełnie sam, nie pytając o radę nikogo mądrzejszego. Jeśli się w taki sposób myśli jak ja wtedy, to wszelkie postanowienia i bariery są płynne.
      Apropo narkotyków: słyszałem kiedyś, że podczas zakochania w organizmie powstaje substancja podobna do narkotyku ;) Mnie życie nauczyło, że panowanie nad tą sferą zdecydowanie nie jest łatwe. Dragów nie brałem, więc nie mam porównania. Ale jedno wiem na bank- jeśli źle posługujemy seksualnością, to może to się później odbić konsekwencjami na całym naszym życiu. Nie chciałbym, żeby ktoś popełnił te same błędy co ja.

      Usuń
    9. Co do pedofilii chodziło mi o to, że gro pedofilów się maskuje, tworząc "normalną" rodzinę, hetero lub homoseksualną. Nie zawsze wybór płci krzywdzonych dzieci nakłada się z wyborem płci partnera życiowego. Tylko to chciałam zaznaczyć.

      Bardziej chodzi mi o to by "łamanie granic" jak to określiłeś było poprzedzone wcześniejszym przemyśleniem sprawy na trzeźwo. Typu "Nie pójdę z pierwszą lepszą laską z baru do łóżka pod wpływem chwili i procentów, ale jak już się lepiej poznamy i okaże się, że rzeczywiście się kochamy i jesteśmy gotowi na wspólną przyszłość, seks nie będzie tak ryzykowny" Co do granic w sferze seksualnej, myślę, że u każdego wygląda to inaczej. Składa się na to masa czynników, w tym płeć i obawiam się, że mi jako dziewczynie, bez specjalistycznej wiedzy w dziedzinie psychologii/seksuologii ciężko będzie zrozumieć Twój przypadek, choć zapewne masa mężczyzn miała podobnie. Pewnie wpływa na to też wiek i brak doświadczeń jeśli chodzi o konsekwencję (wpadanie w bagno, cokolwiek miałeś na myśli ;) )

      Jasne, że nie jest, szczególnie, jeśli kolejne granice pokonuje się za szybko. Jeszcze gorzej, gdy w młodości, kiedy właściwa ocena sytuacji jest zaburzona przez hormony.
      Łatwiej jest trzymać się granic niż wrócić do nich, gdy już się je złamało. Stąd czekanie z seksem do ślubu, etc. No cóż, dziękuję za Twoją historię ;)
      Szkoda, że pojawiasz się na blogu tak rzadko, potem muszę czytać całą konwersację od początku xd

      Usuń

Prześlij komentarz

Witaj! Zapraszam do komentowania ;)

Zobacz też

Powiew lat dziewięćdziesiątych, czyli rąbanka z morałem ~ Recenzja by Kage - Sama

Dlaczego nie mam autorytetów?

Szacunek - słowo tabu

Top 20 seriali ~ ranking Kage

in memoriam

Ideologia LGBT

Historie z życia wzięte part 2

Alee... Ale wolność słowa!

Jak podawać heroinę - "Xena Wojownicza Księżniczka: Sezon 2"

Córka Czarownic